- Zapalamy tę świecę ze szczególną myślą o naszych braciach Białorusinach, o białoruskich więźniach sumienia, bo chcielibyśmy zaznaczyć z nimi naszą polską solidarność – powiedział prezydent. - I z ich rodzinami – dodała Anna Komorowska. Według niej, światło świecy jest światłem nadziei dla nich i życzeniem by sytuacja w ich kraju się zmieniła. - Polska jest krajem wolnym. Powinniśmy pamiętać o tych trudnych chwilach, gdy o wolność trzeba było zabiegać, walczyć. Ale również powinniśmy pamiętać o wolności innych, szczególnie tych, którzy są tuż za miedzą, a którzy marzą tak jak my kiedyś o wolności, o demokracji, o wyrwaniu się z kręgów zależności wschodnich, o odnalezieniu swojej drogi ku integracji ze światem zachodnim, zachodnich wartości – mówił Komorowski.
"Tym, którzy okazują wielką odwagę"
Prezydent oświadczył, że 30 lat temu w wielu polskich domach zapalano świece na znak solidarności z "Solidarnością". - Dziś z żoną zapaliliśmy w oknie naszego mieszkania świecę, tak jak 30 lat temu z myślą o tych, którzy zapłacili czasami najwyższą cenę za polską wolność. Zapaliliśmy z myślą o ofiarach stanu wojennego, ale też o wszystkich dzielnych ludziach, którzy wtedy potrafili skutecznie zabiegać o to, co w życiu jest najważniejsze - o wolność - powiedział Komorowski.
Dodał, że świece zapalał także w obozie internowania. - W obozie najczęściej zapalaliśmy świeczki z myślą o przyjaciołach, którzy walczyli w podziemiu i o naszych rodzinach, naszych najbliższych, którzy zostali w domach - mówił. - Dziś też biegniemy myślą do tamtych lat, ale chcemy tę świeczkę zapalić nie tylko ku pamięci tych, którzy wtedy okazali wielką odwagę, ale również tych, którzy dzisiaj w swoich krajach walczą o wolność i demokrację - powiedział prezydent.
Jaruzelski miał wolną rękę
W niedzielę 13 grudnia 1981 r. o godz. 6 rano Polskie Radio nadało wystąpienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, w którym informował on Polaków o ukonstytuowaniu się Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON) i wprowadzeniu na mocy dekretu Rady Państwa stanu wojennego na terenie całego kraju. Decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego zaakceptowana została 5 grudnia 1981 r. przez Biuro Polityczne KC PZPR. Gen. Jaruzelski otrzymał od towarzyszy partyjnych swobodę co do wyboru konkretnej daty rozpoczęcia operacji. O wyznaczonym terminie wprowadzenia stanu wojennego dowódca wojsk Układu Warszawskiego marszałek Wiktor Kulikow i przywódcy sowieccy zostali poinformowani 11 grudnia. Operacja jego wprowadzenia rozpoczęła się w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r.
Przeciw był tylko Ryszard Reiff
Władze komunistyczne jeszcze 12 grudnia 1981 roku przed północą rozpoczęły zatrzymywanie działaczy opozycji i Solidarności. W ciągu kilku dni w 49 ośrodkach internowania umieszczono około 5 tys. osób. O godzinie pierwszej w nocy w Belwederze zebrali się członkowie Rady Państwa, teoretycznie najważniejszego urzędu PRL. Większość z nich nie wiedziała jednak, jaki był cel tego nocnego spotkania. Po półtoragodzinnych obradach członkowie Rady Państwa przyjęli przedstawiony im dekret o wprowadzeniu stanu wojennego oraz towarzyszące mu dokumenty, przeciwko głosował jedynie przewodniczący PAX - Ryszard Reiff. Wszystkie przyjęte dokumenty były antydatowane i nosiły datę 12 grudnia 1981 r. Stan wojenny został zawieszony 31 grudnia 1982 r., a 22 lipca 1983 r. odwołany, przy zachowaniu części represyjnego ustawodawstwa.
Stan wojenny był nielegalny
W 2011 r. Trybunał Konstytucyjny na wniosek byłego Rzecznika Praw Obywatelskich Janusza Kochanowskiego (zginął w katastrofie smoleńskiej), uznał dekrety Rady Państwa PRL z 12 grudnia 1981 r. o wprowadzeniu stanu wojennego za niezgodne z konstytucją PRL i RP oraz z Międzynarodowym Paktem Praw Osobistych i Politycznych.
zew, PAP