Czy MON wyrzucił w błoto 400 milionów złotych? Dowiemy się wkrótce

Czy MON wyrzucił w błoto 400 milionów złotych? Dowiemy się wkrótce

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tomasz Siemoniak (fot. Wprost) Źródło: Wprost
Niedługo MON podejmie decyzję dotyczącą przyszłości korwety typu Gawron. To kwestia raczej najbliższych tygodni, a nie miesięcy - poinformował szef MON Tomasz Siemoniak, który rozmawiał m.in. o przyszłości projektu z ministrem skarbu. Budowa okrętu oficjalnie rozpoczęła się w listopadzie 2001 r. W uroczystym położeniu stępki wziął udział m.in. ówczesny premier Leszek Miller. Pierwszy okręt z serii, która miała liczyć kilka jednostek, wciąż nie jest ukończony, a budująca go Stocznia Marynarki Wojennej w Gdyni została postawiona w stan upadłości likwidacyjnej. Pierwsza korweta typu Gawron - o ile wejdzie do służby - ma otrzymać imię ORP "Ślązak".
Do tej pory na "Gawrona" wydano 402 mln zł, Żeby go ukończyć potrzeba jeszcze - jak ocenił Siemoniak - sporo ponad 1 mld zł. Szef MON-u dodał, że do podjęcia decyzji w sprawie przyszłości korwety brakuje jeszcze wszystkich informacji. Zapewnił, że gdy będzie miał już wszystkie dane, bez zbędnej zwłoki zdecyduje o przyszłości okrętu. Według niego jest "to kwestia raczej najbliższych tygodni, a nie miesięcy". - Spodziewam się, że w jakimś nieodległym czasie decyzja zapadnie. Potrzeba jeszcze bardzo wielu informacji dotyczących zobowiązań Stoczni Marynarki Wojennej - podkreślił Siemoniak.

I tak źle, i tak niedobrze

Sprawa korwety była jednym z tematów spotkania Siemoniaka z ministrem skarbu państwa Mikołajem Budzanowskim. - Poprosiłem ministra skarbu o to, żeby przedstawił mi taką informację, jak to wygląda od strony stoczni i od tych informacji uzależniam dalsze kroki - mówił minister obrony przed spotkaniem. Szef MON tłumaczył, że musi rozważyć nie tylko potrzeby armii, ale i skutki finansowe, reperkusje społeczne, w tym los zakładu i jego pracowników, a także zobowiązania międzynarodowe - okręt jest budowany według niemieckiego projektu, a w przyszłych pracach miałyby wziąć udział przedsiębiorstwa z  Francji. Siemoniak zaznaczył, że w sprawie Gawrona "każda decyzja będzie trudna i dla kogoś zła".

Umowę na budowę korwety bada prokuratura. W połowie grudnia na posiedzeniu sejmowej komisji obrony Siemoniak powiedział, że dzieje się tak nie bez przyczyny. Pod koniec mijającego roku MON zrezygnował z remontu w USA dwóch starych fregat typu Oliver Hazard Perry (OHP), co miało kosztować ok. 0,5 mld zł. Siemoniak zdecydował też o rezygnacji z  modernizacji okrętów rakietowych typu Tarantula za 150 mln zł. - Uważam, że modernizowanie bardzo starego sprzętu w nieskończoność za duże pieniądze nie broni się. Warto te pieniądze przeznaczać może na projekty mniejsze, ale nowoczesne i odpowiadające potrzebom naszej Marynarki czy Sił Zbrojnych - tłumaczył te decyzje.

Stocznia czeka na pieniądze

Od grudnia 2009 r. Stocznia Marynarki Wojennej znajdowała się w stanie upadłości układowej. W kwietniu 2011 r. sąd ogłosił tzw. upadłość likwidacyjną spółki. Kierownictwo zakładu tłumaczyło wówczas, że sąd musiał tak postąpić, bo zakład utracił płynność finansową, m.in. dlatego że nie dostał spodziewanych pieniędzy od MON. Resort odpowiadał wówczas, że nie jest nic winny stoczni, która w  dodatku nie rozliczyła się z 80 mln zł zaliczki. Wiceminister Marcin Idzik tłumaczył wówczas, że stocznia chce, by MON zapłacił za budowaną w Gdyni korwetę, jednak zgodnie z  prawem MON może zapłacić dopiero, kiedy okręt będzie gotowy.

Stocznia ma ponad 800 wierzycieli. Do publicznej wiadomości nie jest podawana kwota całkowitego zadłużenia. Ponad 99 proc. akcji stoczni Marynarki Wojennej posiada Agencja Rozwoju Przemysłu. Pozostałymi dysponuje Ministerstwo Obrony Narodowej. Stocznia - oprócz zamówień MON -  realizowała także kontrakty m.in. dla Morskiej Służby Poszukiwania i  Ratownictwa SAR oraz dla zleceniodawców z Belgii, Wielkiej Brytanii i Norwegii.

PAP, arb