Dzień, w którym zmarł ksiądz Verze - jest decydującym dniem dla przyszłości zadłużonego szpitala: do południa można było bowiem składać oferty jego zakupu, co może uratować to medyczne imperium. We wrześniu do mediolańskiego sądu trafił wniosek o ogłoszenie upadłości fundacji, w skład której wchodzą uniwersytet i klinika San Raffaele, założone w latach 70-tych.
Szpital, założony przez księdza Verze, znanego z ekscentrycznych wypowiedzi i krytycznego wobec kościelnej hierarchii oraz Watykanu, zasłynął m.in. z tego, że rozpoczął współfinansowane przez stałego pacjenta kliniki, byłego premiera Włoch Silvio Berlusconiego, badania nad długowiecznością. Berlusconi i Verze wielokrotnie powtarzali, że zamierzają żyć 120 lat, a prowadzone w szpitalu badania mają pomóc ludziom osiągnąć ten cel.
Zabiegi o ratowanie pogrążonego w długach prestiżowego dotąd szpitala przybrały dramatyczny obrót, gdy latem samobójstwo w swym biurze popełnił jego wiceprezes Mario Cal, tuż po przesłuchaniu w prokuraturze. W następnych miesiącach włoskie gazety ujawniły, że Cal, najbliższy współpracownik księdza Verze, był zamieszany w serię nielegalnych operacji finansowych i obrót pieniędzmi wyprowadzanymi z kasy fundacji. Wkrótce potem ksiądz Luigi Verze ustąpił ze stanowiska prezesa fundacji i Uniwersytetu Życie-Zdrowie San Raffaele. Podał się do dymisji, by umożliwić wejście do rady nadzorczej szpitala osób wskazanych przez Watykan, między innymi szefa watykańskiego banku Ior Ettore Gotti-Tedeschiego. Stolica Apostolska wyraziła gotowość wyasygnowania 200 milionów euro na ratowanie szpitala. Według mediów w ocalenie fundacji chce zaangażować się przez pośredników także miliarder George Soros.
W ostatnich dniach prasa każdego dnia przynosiła kolejne sensacyjne doniesienia na temat skandalu finansowego w imperium księdza Verze. To rezultat odnalezienia tajnego archiwum, które Mario Cal przechowywał w swoim biurze i w piwnicy. Dochodzenie wykazało, że księgowano niedokonane nigdy transakcje, a fundusze szły na prywatne konta osób zamieszanych w tajne operacje i spełnianie kaprysów duchownego. W 2007 roku kupił on za pieniądze fundacji luksusowy samolot za 20 milionów euro, gdyż nie lubił, jak tłumaczył, poddawania się normalnej odprawie na lotniskach. Planował również zakup kilku następnych maszyn. Gazety zwróciły również uwagę na paradoks, że w szpitalu, założonym przez katolickiego księdza, dokonuje się zapłodnienia in vitro, które stoi w sprzeczności z nauczaniem Kościoła.
Ksiądz Verze, który już wcześniej ubolewał z powodu "popełnionych błędów", na początku grudnia wystosował list otwarty. Napisał w nim, że "poddaje się ocenie wszystkich - prokuratorów, rady nadzorczej, opinii publicznej i biorę na sobie pełną odpowiedzialność moralną i prawną za to, co wydarzyło się w San Raffaele". Wyraził też przekonanie, że szpital ten powinien kontynuować działalność, gdyż jest niezbędny. Odnosząc się zaś do stawianych mu przez media zarzutów i burzy wokół jego placówki stwierdził, że jest "znieważany jak Chrystus na krzyżu".
PAP, arb