- Prezydencja polska została zupełnie zmiażdżona przez kryzys zadłużenia: najpierw w Grecji i państwach Południa UE, a potem w całej strefie euro. Stąd głos Polski nie był słyszalny - ocenił z kolei specjalista od Europy Środkowej i Wschodniej z Francuskiej Akademii Nauk (CNRS), Francois Bafoil. Będąc poza strefą euro, Polska miała mocno ograniczone pole manewru w sprawie kryzysu zadłużenia wspólnej waluty a kluczowe decyzje były podejmowane przez państwa eurolandu. - Biorąc pod uwagę kryzys ekonomiczny i sytuację zewnętrzną, Polska osiągnęła to, co mogła osiągnąć. Niekoniecznie odpowiadało to bardzo wysokim ambicjom Polski, ale trzeba pamiętać, że sytuacja bieżąca zawsze weryfikuje priorytety - tak o prezydencji mówiła natomiast dr Agnieszka Łada z Instytutu Spraw Publicznych.
Krytycznie do polskiej prezydencji podchodzi natomiast opozycja. - Zainwestowaliśmy cały kapitał polityczny w projekt federalizacji Unii, co stanowi poważne zagrożenie dla naszej konkurencyjności - ubolewał eurodeputowany PiS Konrad Szymański. Szef klubu Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk ocenił z kolei, że "byliśmy królem bez królestwa, królem bez ziemi", zaś po stronie sukcesów prezydencji nie ma nic. Mieszaną ocenę przedstawił eurodeputowany SLD Marek Siwiec, który polską prezydencję podsumował następująco: obiecujący początek, potem "totalne wycofanie" i dobra końcówka.
1 stycznia przewodnictwo w Radzie UE przejmuje Dania. Wyzwaniem kolejnej prezydencji będą negocjacje nowego wieloletniego budżetu UE, które zakończą się najwcześniej za prezydencji cypryjskiej w drugiej połowie 2012 r.PAP, arb