"Wielkie przeżycie", "zmiażdżona prezydencja" - o północy Polska przestaje kierować Unią

"Wielkie przeżycie", "zmiażdżona prezydencja" - o północy Polska przestaje kierować Unią

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska przez sześć miesięcy formalnie przewodniczyła UE (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
O północy dobiega końca półroczne polskie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. Kolejną prezydencję obejmują Duńczycy. Rząd podkreśla, że prezydencja była sukcesem - także większość zagranicznych komentarzy jest pozytywna. Krytycznie polską prezydencję ocenia natomiast opozycja.
- Dla wielu ludzi zaangażowanych w polską prezydencję było to wielkie przeżycie, wielkie emocje, wiele pracy, ale też wiele satysfakcji. Jesteśmy zadowoleni z prezydencji - podsumował sześć miesięcy przewodniczenia przez Polskę Radzie Europejskiej minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz. Za trzy największe sukcesy w tym czasie Dowgielewicz uznał ostateczne przyjęcie sześciopaku, czyli pakietu sześciu aktów legislacyjnych wzmacniających dyscyplinę finansową w UE i strefie euro, oparcie negocjacji nad nowym wieloletnim budżetem UE 2014-2020 na wyjściowej propozycji Komisji Europejskiej z  czerwca i utrzymanie idei rozszerzenia UE. Pytany o porażki minister przyznał, że rząd był rozczarowana brakiem ostatecznej zgody na przyjęcie Rumunii i Bułgarii do strefy Schengen, z powodu weta Holandii. Do niepowodzeń polskiej prezydencji komentatorzy zaliczają też brak znaczącego postępu w polityce obronności UE oraz fiasko rozmów w sprawie umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina, które zostały zakończone bez parafowania dokumentu.

- Prezydencja polska została zupełnie zmiażdżona przez kryzys zadłużenia: najpierw w Grecji i państwach Południa UE, a  potem w całej strefie euro. Stąd głos Polski nie był słyszalny - ocenił z kolei specjalista od Europy Środkowej i Wschodniej z Francuskiej Akademii Nauk (CNRS), Francois Bafoil. Będąc poza strefą euro, Polska miała mocno ograniczone pole manewru w sprawie kryzysu zadłużenia wspólnej waluty a kluczowe decyzje były podejmowane przez państwa eurolandu. - Biorąc pod uwagę kryzys ekonomiczny i sytuację zewnętrzną, Polska osiągnęła to, co mogła osiągnąć. Niekoniecznie odpowiadało to bardzo wysokim ambicjom Polski, ale trzeba pamiętać, że sytuacja bieżąca zawsze weryfikuje priorytety - tak o prezydencji mówiła natomiast dr Agnieszka Łada z Instytutu Spraw Publicznych.

Krytycznie do polskiej prezydencji podchodzi natomiast opozycja. - Zainwestowaliśmy cały kapitał polityczny w projekt federalizacji Unii, co stanowi poważne zagrożenie dla naszej konkurencyjności - ubolewał eurodeputowany PiS Konrad Szymański. Szef klubu Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk ocenił z kolei, że  "byliśmy królem bez królestwa, królem bez ziemi", zaś po stronie sukcesów prezydencji nie ma nic. Mieszaną ocenę przedstawił eurodeputowany SLD Marek Siwiec, który polską prezydencję podsumował następująco: obiecujący początek, potem "totalne wycofanie" i dobra końcówka.

1 stycznia przewodnictwo w Radzie UE przejmuje Dania. Wyzwaniem kolejnej prezydencji będą negocjacje nowego wieloletniego budżetu UE, które zakończą się najwcześniej za prezydencji cypryjskiej w drugiej połowie 2012 r.

PAP, arb