Czy Kania i Kiszczak tworzyli związek przestępczy? Wyrok 12 stycznia

Czy Kania i Kiszczak tworzyli związek przestępczy? Wyrok 12 stycznia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wyrok w procesie o wprowadzenie stanu wojennego zapadnie 12 stycznia (fot. J. Żołnierkiewicz/Wikipedia) 
12 stycznia zapadnie wyrok w procesie o wprowadzenie stanu wojennego. Sąd Okręgowy w Warszawie uzasadnił odroczenie wyroku "zawiłością sprawy". Proces trwał od września 2008 r. 5 stycznia były I sekretarz KC PZPR 84-letni Stanisław Kania wygłosił przed Sądem Okręgowym w Warszawie ostatnie słowo w procesie o wprowadzenie stanu wojennego w grudniu 1981 r.

Zaczynając swe wystąpienie Kania powiedział, że nie jest winny "hańbiącego zarzutu" udziału w związku zbrojnym. Kania, który szefem PZPR przestał być w październiku 1981 r., odpowiada za to, że wiosną 1981 r. podpisał dokument "Myśl przewodnia stanu wojennego". W trwającym od września 2008 r. procesie Kania i były szef MSW 86-letni Czesław Kiszczak odpowiadają za udział w "związku przestępczym o  charakterze zbrojnym", który - według IPN - na najwyższych szczeblach władzy PRL przygotowywał stan wojenny (grozi za to do ośmiu lat więzienia). Od sierpnia 2011 r. proces toczył się już bez udziału głównego oskarżonego - byłego szefa PZPR, byłego premiera i byłego szefa MON 88-letniego gen. Wojciecha Jaruzelskiego, którego sprawę z powodu złego zdrowia sąd wyłączył z tego postępowania i zawiesił.

Prokurator IPN zażądał dla Kani i Kiszczaka kar po dwa lata więzienia w zawieszeniu. Wniósł też o umorzenie, z powodu przedawnienia, sprawy trzeciej oskarżonej, były członkini Rady Państwa PRL 82-letniej Eugenii Kempary, oskarżonej o przekroczenie uprawnień. Obrońcy chcą uniewinnienia wszystkich podsądnych, z kolei Kiszczak w ostatnim słowie wniósł o umorzenie sprawy.

Kania: IPN napiętnował mnie i moją rodzinę

- Byłem przeciwny siłowemu rozwiązaniu w 1981 r. - zapewnił były I sekretarz KC PZPR 84-letni Stanisław Kania, który domaga się uniewinnienia. W swym wystąpieniu Kania podkreślał, że przestał pełnić funkcję I  sekretarza na dwa miesiące przed stanem wojennym, a zarzuca mu się udział w jego przygotowywaniu. - Nie wyznaczałem takiego celu jak stan wojenny -  oświadczył. Ubolewał nad tym, że w tym procesie "przyszło mu zaś uosabiać zbrodniczy związek zbrojny, wprowadzenie stanu wojennego i  likwidację >Solidarności<". - Słyszę w tym szyderczy chichot historii -  dodał. Według Kani na całą jego rodzinę, w tym dorosłą wnuczkę, wpłynie "piętno nadane mu przez IPN".

"Władza to nie przestępcy"

Związek zbrojny to - według podsądnego - "wirtualna konstrukcja". - Związek zbrojny nie mógł istnieć, bo jego członkami miałyby być osoby sprawujące najwyższe stanowiska w  państwie, mające pełnię władzy. Takie osoby nie mają potrzeby tworzenia innych struktur - tłumaczył Kania. Według niego w aktach sprawy "nie ma śladów IPN by uzasadnić oskarżenie dowodami". Dodał, że "proces nie mógł przynieść prawdziwych dowodów na wsparcie fałszywego oskarżenia" i nie pojawiły się na nim zeznania świadków, którzy poparliby oskarżenie. Podkreślił też, że "świadkowie oskarżenia stali się świadkami obrony". Zwrócił przy tym uwagę, że prokurator IPN nie przedstawił żadnego świadka ze strony NSZZ "Solidarność".

eb, pap, arb