Apele przeplatały się z obietnicami podczas debaty ogólnej Szczytu Ziemi, w której uczestniczy też prezydent Aleksander Kwaśniewski wraz z ponad setką szefów państw.
Na ostatnie trzy dni Światowego Szczytu Zrównoważonego Rozwoju zjechali do Johannesburga prezydenci i premierzy 103 krajów świata, aby wziąć udział w debacie ogólnej. Tymczasem w kuluarach eksperci i ministrowie starali się uzgodnić sporne punkty planu działania, który ma wskazać, jak zwalczyć ubóstwo nie niszcząc zasobów naturalnych Ziemi.
"Rozwój nie może być zrównoważony i trwały, jeśli jest niesprawiedliwy - powiedział prezydent Brazylii Fernando Henrique Cardoso. - Dla naszej walki z ubóstwem rzeczą zasadniczą jest to, by kraje rozwinięte zerwały z protekcjonizmem, zlikwidowały subwencje rolne oraz wszelkie bariery celne i inne".
Biedne kraje Południa skarżą się, że dzięki subwencjom rolnym kraje bogate mogą oferować swe płody rolne po niskich cenach, z którymi rolnicy Trzeciego Świata, pozbawieni wsparcia finansowego, nie mogą konkurować.
Bank Światowy ocenia, że położenie kresu protekcjonizmowi w rolnictwie bardzo szybko zwiększyłoby produkt krajowy krajów ubogich o 30 miliardów dolarów rocznie, mówił Ian Goldin, dyrektor pionu polityki rozwojowej w Banku Światowym.
Zniesienia subwencji rolnych żądali w poniedziałek także przywódcy innych krajów rozwijających się, w tym prezydent Wenezueli Hugo Chavez i gospodarz konferencji, prezydent RPA Thabo Mbeki, który ponowił apel o położenie kresu "globalnemu apartheidowi" między bogatą mniejszością a rzeszą krajów cierpiących biedę.
Stany Zjednoczone, gdzie prezydent George W. Bush dołożył niedawno do subsydiów dla swych farmerów jeszcze 6,4 mld dolarów rocznie, nie chcą zrezygnować z protekcjonizmu.
Gotowość zniesienia barier celnych i ilościowych dla produktów Południa i ograniczenia subwencji rolnych zadeklarowała Unia Europejska, zgodnie ze zobowiązaniami, jakie wzięła na siebie w zeszłym roku na konferencji Światowej Organizacji Handlu w Doha (Katar).
Unia zamierza ograniczyć subsydia pobudzające rolników do zwiększania produkcji rolnej, a w to miejsce premiować lepsze gospodarowanie zasobami rolnymi.
To dobra wiadomość także dla krajów takich jak Polska, bo oznacza wyrównywanie szans rolników z państw kandydujących do Unii, powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski Zapytany, czy wierzy, że nie są to tylko słowa, odparł: "To jest być może najważniejsze pytanie tego Szczytu".
Prezydent Francji Jacques Chirac zaapelował o wprowadzenie międzynarodowego podatku solidarnościowego na zasilenie funduszu walki z ubóstwem. Można by opodatkować bilety lotnicze, emisję dwutlenku węgla, a nawet międzynarodowe transakcje finansowe, dodał potem jego doradca.
W 1978 roku amerykański ekonomista James Tobin, laureat nagrody Nobla, proponował wprowadzić podatek w wysokości od 0,02 do 1 proc. od transakcji spekulacyjnych na rynkach finansowych. Pomysł ten podchwycili w ostatnich latach przeciwnicy globalizacji, widząc w tym sposób na ograniczenie spekulacji finansowych i jednocześnie na zdobycie środków na pomoc rozwojową. Ostatnio przeważają jednak głosy sceptyczne. Rynki finansowe przeniosłyby się po prostu do tych krajów, które nie wprowadziłyby podatku, twierdzą krytycy.
Francja podwoi w ciągu pięciu lat swą pomoc rozwojową do 0,7 proc. produktu krajowego brutto, zapowiedział Chirac. Wskaźnik ten bogata Północ przyjęła za cel już w roku 1970, ale na razie osiągnęły go tylko Dania, Holandia, Szwecja, Norwegia i Luksemburg. Procentowo jednym z najmniejszych darczyńców są USA, które nawet po spełnieniu dodatkowych obietnic z wiosny tego roku będą przeznaczać na pomoc rozwojową nie więcej niż 0,14 proc. PKB.
Jedną z kwestii spornych na konferencji jest tempo zastępowania paliw kopalnych przez odnawialne źródła energii, takie jak rzeki, słońce, wiatr czy fale morskie. Unia Europejska zaproponowała, aby w ciągu najbliższych ośmiu lat udział tych źródeł w całości produkcji energii wzrósł do 15 procent. Inne kraje proponują cele skromniejsze.
Kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder podkreślił, że ich upowszechnienie pomogłoby zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych, nawiązując do ostatnich katastrofalnych powodzi w Niemczech, Czechach, Austrii i Chinach.
Kanclerz uważa, że Szczyt Ziemi powinien wywrzeć nacisk na kraje, które jeszcze nie ratyfikowały protokołu z Kioto o ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych, aby uczyniły to jak najszybciej, tak by mógł on wejść w życie jeszcze w tym roku.
Niektórzy eksperci łączą nasilenie się powodzi z ociepleniem klimatu wywołanym przez spalanie paliw kopalnych.
Premier Kanady Jean Chretien zakomunikował, że przed końcem roku prześle do parlamentu wniosek o ratyfikację protokołu z Kioto. Jeśli podobnie postąpi Rosja, protokół zyska akceptację wymaganej liczby państw i wejdzie w życie. Z wielkich państw przemysłowych tylko USA odmawiają jego podpisania. Prezydent George W. Bush oświadczył, że nie zrobi tego, bo zaszkodziłoby to interesom przemysłu amerykańskiego. Na Stany Zjednoczone przypada aż 25 proc. światowej emisji gazów cieplarnianych. Prezydent Bush nie przyjechał na Szczyt Ziemi.
Protokół z Kioto zobowiązuje państwa uprzemysłowione do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych do roku 2012 średnio o 5,2 proc. w porównaniu z poziomem z 1990 roku. Polska ratyfikowała protokół w zeszłym miesiącu.
Szczyt Ziemi to największa w historii konferencją organizowaną przez ONZ. Uczestniczy w nim ponad 50 tys. delegatów ze 189 krajów świata. Nie biorą w nim udział tylko Czad, Nauru, San Marino, St. Wincent i Grenadyny oraz Turkmenistan. Nigdy wcześniej na organizowanej przez ONZ konferencji nie spotkało się tak wiele krajów. Największym z nieobecnych jest prezydent USA Georg'e W. Bush. Jego absencja skłania krytyków do podawania w wątpliwość zobowiązań przyjętych przez Stany Zjednoczone od Szczytu Ziemi w Rio de Janeiro w 1992 r.
Szczyt w Johannesburgu rozpoczął się w poniedziałek tydzień temu.
Po południu w poniedziałek rozpoczęły się obrady tzw. okrągłych stołów przywódców państw, którzy przybyli na Szczyt. Dyskutowano o tym co zrobić, by wcielić w życie program, który ma zostać przyjęty przez uczestników konferencji. Kwaśniewski przewodniczył pierwszemu z okrągłych stołów.
Wieczorem polski prezydent weźmie udział w oficjalnym obiedzie wydanym dla uczestniczących w konferencji przywódców państw przez prezydenta RPA Thabo Mbeki.
les, pap
"Rozwój nie może być zrównoważony i trwały, jeśli jest niesprawiedliwy - powiedział prezydent Brazylii Fernando Henrique Cardoso. - Dla naszej walki z ubóstwem rzeczą zasadniczą jest to, by kraje rozwinięte zerwały z protekcjonizmem, zlikwidowały subwencje rolne oraz wszelkie bariery celne i inne".
Biedne kraje Południa skarżą się, że dzięki subwencjom rolnym kraje bogate mogą oferować swe płody rolne po niskich cenach, z którymi rolnicy Trzeciego Świata, pozbawieni wsparcia finansowego, nie mogą konkurować.
Bank Światowy ocenia, że położenie kresu protekcjonizmowi w rolnictwie bardzo szybko zwiększyłoby produkt krajowy krajów ubogich o 30 miliardów dolarów rocznie, mówił Ian Goldin, dyrektor pionu polityki rozwojowej w Banku Światowym.
Zniesienia subwencji rolnych żądali w poniedziałek także przywódcy innych krajów rozwijających się, w tym prezydent Wenezueli Hugo Chavez i gospodarz konferencji, prezydent RPA Thabo Mbeki, który ponowił apel o położenie kresu "globalnemu apartheidowi" między bogatą mniejszością a rzeszą krajów cierpiących biedę.
Stany Zjednoczone, gdzie prezydent George W. Bush dołożył niedawno do subsydiów dla swych farmerów jeszcze 6,4 mld dolarów rocznie, nie chcą zrezygnować z protekcjonizmu.
Gotowość zniesienia barier celnych i ilościowych dla produktów Południa i ograniczenia subwencji rolnych zadeklarowała Unia Europejska, zgodnie ze zobowiązaniami, jakie wzięła na siebie w zeszłym roku na konferencji Światowej Organizacji Handlu w Doha (Katar).
Unia zamierza ograniczyć subsydia pobudzające rolników do zwiększania produkcji rolnej, a w to miejsce premiować lepsze gospodarowanie zasobami rolnymi.
To dobra wiadomość także dla krajów takich jak Polska, bo oznacza wyrównywanie szans rolników z państw kandydujących do Unii, powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski Zapytany, czy wierzy, że nie są to tylko słowa, odparł: "To jest być może najważniejsze pytanie tego Szczytu".
Prezydent Francji Jacques Chirac zaapelował o wprowadzenie międzynarodowego podatku solidarnościowego na zasilenie funduszu walki z ubóstwem. Można by opodatkować bilety lotnicze, emisję dwutlenku węgla, a nawet międzynarodowe transakcje finansowe, dodał potem jego doradca.
W 1978 roku amerykański ekonomista James Tobin, laureat nagrody Nobla, proponował wprowadzić podatek w wysokości od 0,02 do 1 proc. od transakcji spekulacyjnych na rynkach finansowych. Pomysł ten podchwycili w ostatnich latach przeciwnicy globalizacji, widząc w tym sposób na ograniczenie spekulacji finansowych i jednocześnie na zdobycie środków na pomoc rozwojową. Ostatnio przeważają jednak głosy sceptyczne. Rynki finansowe przeniosłyby się po prostu do tych krajów, które nie wprowadziłyby podatku, twierdzą krytycy.
Francja podwoi w ciągu pięciu lat swą pomoc rozwojową do 0,7 proc. produktu krajowego brutto, zapowiedział Chirac. Wskaźnik ten bogata Północ przyjęła za cel już w roku 1970, ale na razie osiągnęły go tylko Dania, Holandia, Szwecja, Norwegia i Luksemburg. Procentowo jednym z najmniejszych darczyńców są USA, które nawet po spełnieniu dodatkowych obietnic z wiosny tego roku będą przeznaczać na pomoc rozwojową nie więcej niż 0,14 proc. PKB.
Jedną z kwestii spornych na konferencji jest tempo zastępowania paliw kopalnych przez odnawialne źródła energii, takie jak rzeki, słońce, wiatr czy fale morskie. Unia Europejska zaproponowała, aby w ciągu najbliższych ośmiu lat udział tych źródeł w całości produkcji energii wzrósł do 15 procent. Inne kraje proponują cele skromniejsze.
Kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder podkreślił, że ich upowszechnienie pomogłoby zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych, nawiązując do ostatnich katastrofalnych powodzi w Niemczech, Czechach, Austrii i Chinach.
Kanclerz uważa, że Szczyt Ziemi powinien wywrzeć nacisk na kraje, które jeszcze nie ratyfikowały protokołu z Kioto o ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych, aby uczyniły to jak najszybciej, tak by mógł on wejść w życie jeszcze w tym roku.
Niektórzy eksperci łączą nasilenie się powodzi z ociepleniem klimatu wywołanym przez spalanie paliw kopalnych.
Premier Kanady Jean Chretien zakomunikował, że przed końcem roku prześle do parlamentu wniosek o ratyfikację protokołu z Kioto. Jeśli podobnie postąpi Rosja, protokół zyska akceptację wymaganej liczby państw i wejdzie w życie. Z wielkich państw przemysłowych tylko USA odmawiają jego podpisania. Prezydent George W. Bush oświadczył, że nie zrobi tego, bo zaszkodziłoby to interesom przemysłu amerykańskiego. Na Stany Zjednoczone przypada aż 25 proc. światowej emisji gazów cieplarnianych. Prezydent Bush nie przyjechał na Szczyt Ziemi.
Protokół z Kioto zobowiązuje państwa uprzemysłowione do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych do roku 2012 średnio o 5,2 proc. w porównaniu z poziomem z 1990 roku. Polska ratyfikowała protokół w zeszłym miesiącu.
Szczyt Ziemi to największa w historii konferencją organizowaną przez ONZ. Uczestniczy w nim ponad 50 tys. delegatów ze 189 krajów świata. Nie biorą w nim udział tylko Czad, Nauru, San Marino, St. Wincent i Grenadyny oraz Turkmenistan. Nigdy wcześniej na organizowanej przez ONZ konferencji nie spotkało się tak wiele krajów. Największym z nieobecnych jest prezydent USA Georg'e W. Bush. Jego absencja skłania krytyków do podawania w wątpliwość zobowiązań przyjętych przez Stany Zjednoczone od Szczytu Ziemi w Rio de Janeiro w 1992 r.
Szczyt w Johannesburgu rozpoczął się w poniedziałek tydzień temu.
Po południu w poniedziałek rozpoczęły się obrady tzw. okrągłych stołów przywódców państw, którzy przybyli na Szczyt. Dyskutowano o tym co zrobić, by wcielić w życie program, który ma zostać przyjęty przez uczestników konferencji. Kwaśniewski przewodniczył pierwszemu z okrągłych stołów.
Wieczorem polski prezydent weźmie udział w oficjalnym obiedzie wydanym dla uczestniczących w konferencji przywódców państw przez prezydenta RPA Thabo Mbeki.
les, pap