9 stycznia w Nigerii, będącej największym afrykańskim producentem ropy, rozpoczął się bezterminowy strajk generalny spowodowany decyzją rządu, który 1 stycznia zlikwidował subwencję na paliwa, co spowodowało gwałtowną zwyżkę ich cen i pociągnęło za sobą wzrost kosztów transportu i żywności. W 160-milionowej Nigerii, gdzie większość ludzi żyje za 2 dolary dziennie, cena benzyny wzrosła z równowartości 45 centów do 94 centów amerykańskich za litr.
Przetaczające się przez kraj od początku roku protesty są również reakcją na utrzymującą się od dziesięcioleci korupcję, dramatyczny wzrost kosztów utrzymania, a także nieudolną odpowiedź władz na ataki muzułmańskiej sekty Boko Haram, która jest odpowiedzialna za śmierć co najmniej 510 osób w minionym roku. 31 grudnia po zamieszkach i antychrześcijańskich atakach prezydent Jonathan wprowadził stan wyjątkowy w środkowych i północno-wschodnich regionach kraju, gdzie dżihadyści atakowali świątynie chrześcijańskie. 7 stycznia władze wprowadziły godzinę policyjną w stanie Adamawa na wschodzie kraju. Atakowani chrześcijanie zapowiedzieli, że zaczną bronić się sami przeciw Boko Haram. Znani nigeryjscy pisarze, w tym Chinua Achebe, w oświadczeniu poparli strajk i ostrzegli przed eskalacją przemocy do której może dojść jeśli władze nie podejmą stanowczych kroków przeciwko dżihadystom.
ja, PAP