Co najmniej 10 ofiar śmiertelnych i ok. 15 rannych spowodował potężny wybuch samochodu-pułapki w centrum Kabulu. Wcześniejsze doniesienia mówiły o większej liczbie ofiar.
Liczby te skorygował generał z afgańskiego MSW Ali Szah Wajdan.
"Widziałem ponad 20 ciał leżących na miejscu wybuchu - mówił jeden ze świadków, który utrzymuje, że były dwie eksplozje, przy czym druga - silniejsza". Najpierw doszło do niewielkiej eksplozji materiału, który znajdował się na rowerze, później dopiero nastąpił potężny wybuch samochodu, potwierdza wiceszef kabulskiej policji Mohammad Chalil.
Korespondent agencji Reuters podał, że na miejscu wybuchy widział 15 osób rannych - mężczyzn i kobiety. Widział też części ciał i odzieży, setki okien, z których wyleciały szyby.
Jak relacjonują świadkowie, po eksplozji z centrum uciekały tysiące ludzi.
Wiceszef kabulskiej policji Mohammad Chalil o zamach oskarżył organizację Osamy bin Ladena Al-Kaidę i odsuniętych od władzy przywódców talibów, którzy niegdyś udzielali schronienia bin Ladenowi i jego zwolennikom. Oskarżył również byłego premiera Gulbuddina Hekmatyara.
Na miejsce zdarzenia przybyło kilkudziesięciu żołnierzy, by zbadać wrak samochodu, w którym prawdopodobnie był ukryty ładunek wybuchowy. Operacji tej asystują żołnierze z międzynarodowych sił bezpieczeństwa ISAF.
Eksplozja miała miejsce w pobliżu budynku Ministerstwa Informacji i Kultury o godzinie 15 czasu miejscowego (12.30 czasu warszawskiego), twierdzi rzecznik międzynarodowych sił bezpieczeństwa ISAF Steve Odello.
Mieszkańcy Kabulu mówią, że był to najpotężniejszy wybuch w stolicy Afganistanu od chwili, gdy władzę po obaleniu talibów przejął w ubiegłym roku rząd Hamida Karzaja.
W centrum Kabulu, gdzie doszło do eksplozji, znajdują się siedziby szeregu resortów.
Od środy, jak podaje AFP, w afgańskiej stolicy zaostrzono środki bezpieczeństwa, zwłaszcza wokół ambasad USA i Niemiec w związku pojawiającymi się doniesieniami o groźbach ze strony terrorystów.
Dowodzący siłami ISAF turecki generał Akin Zorlu w ubiegłym tygodniu podczas konferencji prasowej przestrzegał przed możliwymi w najbliższych dniach aktami terroru. Zaprzeczył jednak jakoby miały być one związane z rocznicą zamachów w USA. Jego zdaniem zarówno talibowie, jak i al-Kaida chcą przede wszystkim przekonać społeczeństwo, że obie organizacje nadal istnieją i są na tyle silne, by dokonać spektakularnych akcji.
Dowódca ISAF twierdził, że zagrożenie może stanowić także - na równi z talibami i al-Kaidą - kierowana przez weterana wojny afgańskiej Gulbuddina Hekmatiara partia Hezbe Islami. Jak powiedział, członkowie tej partii usiłują zakłócić procesy stabilizacji w kraju, uciekając się do aktów terroru.
W ostatnim czasie w rejonie Kabulu doszło do kilku niewielkich eksplozji, przypisywanych talibom i al-Kaidzie.
em, pap
"Widziałem ponad 20 ciał leżących na miejscu wybuchu - mówił jeden ze świadków, który utrzymuje, że były dwie eksplozje, przy czym druga - silniejsza". Najpierw doszło do niewielkiej eksplozji materiału, który znajdował się na rowerze, później dopiero nastąpił potężny wybuch samochodu, potwierdza wiceszef kabulskiej policji Mohammad Chalil.
Korespondent agencji Reuters podał, że na miejscu wybuchy widział 15 osób rannych - mężczyzn i kobiety. Widział też części ciał i odzieży, setki okien, z których wyleciały szyby.
Jak relacjonują świadkowie, po eksplozji z centrum uciekały tysiące ludzi.
Wiceszef kabulskiej policji Mohammad Chalil o zamach oskarżył organizację Osamy bin Ladena Al-Kaidę i odsuniętych od władzy przywódców talibów, którzy niegdyś udzielali schronienia bin Ladenowi i jego zwolennikom. Oskarżył również byłego premiera Gulbuddina Hekmatyara.
Na miejsce zdarzenia przybyło kilkudziesięciu żołnierzy, by zbadać wrak samochodu, w którym prawdopodobnie był ukryty ładunek wybuchowy. Operacji tej asystują żołnierze z międzynarodowych sił bezpieczeństwa ISAF.
Eksplozja miała miejsce w pobliżu budynku Ministerstwa Informacji i Kultury o godzinie 15 czasu miejscowego (12.30 czasu warszawskiego), twierdzi rzecznik międzynarodowych sił bezpieczeństwa ISAF Steve Odello.
Mieszkańcy Kabulu mówią, że był to najpotężniejszy wybuch w stolicy Afganistanu od chwili, gdy władzę po obaleniu talibów przejął w ubiegłym roku rząd Hamida Karzaja.
W centrum Kabulu, gdzie doszło do eksplozji, znajdują się siedziby szeregu resortów.
Od środy, jak podaje AFP, w afgańskiej stolicy zaostrzono środki bezpieczeństwa, zwłaszcza wokół ambasad USA i Niemiec w związku pojawiającymi się doniesieniami o groźbach ze strony terrorystów.
Dowodzący siłami ISAF turecki generał Akin Zorlu w ubiegłym tygodniu podczas konferencji prasowej przestrzegał przed możliwymi w najbliższych dniach aktami terroru. Zaprzeczył jednak jakoby miały być one związane z rocznicą zamachów w USA. Jego zdaniem zarówno talibowie, jak i al-Kaida chcą przede wszystkim przekonać społeczeństwo, że obie organizacje nadal istnieją i są na tyle silne, by dokonać spektakularnych akcji.
Dowódca ISAF twierdził, że zagrożenie może stanowić także - na równi z talibami i al-Kaidą - kierowana przez weterana wojny afgańskiej Gulbuddina Hekmatiara partia Hezbe Islami. Jak powiedział, członkowie tej partii usiłują zakłócić procesy stabilizacji w kraju, uciekając się do aktów terroru.
W ostatnim czasie w rejonie Kabulu doszło do kilku niewielkich eksplozji, przypisywanych talibom i al-Kaidzie.
em, pap