W wywiadzie dla ekwadorskiej telewizji Ahmadineżad określił jako "całkowicie bezpodstawne" międzynarodowe obawy, że irański program nuklearny ma nie tylko pokojowe, ale i wojskowe cele. - Świat nie potrzebuje ani bomb, ani rakiet. Świat potrzebuje miłości i troski o drugiego człowieka. My jesteśmy inni niż Amerykanie. Naturalnie mam na myśli amerykańską administrację - deklarował Ahmadineżad, który chciał w ten sposób uspokoić obawy wspólnoty międzynarodowej o skutki ewentualnego wyprodukowania przez irańskich naukowców broni nuklearnej.
Prezydent nawiązał również do krytyki, jaką wywołuje na świecie nieprzestrzeganie przez władze irańskie praw człowieka. - Co najmniej trzydziestokrotnie przeprowadziliśmy wolne wybory, w których uczestniczyło ponad 85 procent irańskich wyborców. Jeśli to nie jest demokracja, to czym ona jest? - pytał.
Ahmadineżad w czasie swej podróży po Ameryce Łacińskiej odwiedził Wenezuelę, Nikaraguę, Kubę i Ekwador. O Meksyku, dokąd nie został zaproszony, irański przywódca powiedział, że "był narażony na bardzo silne ciosy imperializmu", a "amerykański imperializm odebrał mu część jego terytorium".
PAP, arb