Z jednej strony bardzo mnie cieszy, że rząd przewiduje wreszcie powszechną demolkę kilku miast i stara się jej zapobiec. Z drugiej strony nie przestanę sobie zadawać pytania, po co nam to było. Po co nam, warszawiakom, ten koszmarny stadion, unoszący się nad miastem jak podarte gacie kibica, po co nam te – jeszcze koszmarniejsze – koszta utrzymania trawy, trybun i działaczy (bo piłkarzy przecież nie mamy)?
Interesujące jest natomiast, jak ci wszyscy specjaliści do spraw bezpieczeństwa potraktują sprawę prostytucji, seksturystyki, handlu kobietami i przemocy seksualnej? Euro 2012 – jedynie bowiem w koncepcjach idealistów takich jak Krzysztof Materna czy Ludwik Stomma – jest fantastycznym zjawiskiem rozrywkowym, które przyczyni się do rozwoju rodzimej kultury, muzealnictwa i ogólnej promocji kraju.
Polskę zaleją kibice z Ukrainy, Rosji, Anglii, całej Europy. Nie sądzę, by pragnęli poznać nasz kraj i jego kulturę. Dobrym sprawdzianem tego, czego chcą, jest – co tydzień – krakowska starówka pod najazdem wyjących, pijanych Anglików. Nie przyjeżdżają oni tam dla Wawelu. Myślę, że obywatele Ukrainy też nie będą szukali w Warszawie Chopina.
Bo nawet jeśli między meczami kibic ma bardzo dużo czasu, to najczęściej spędza go na piwie i seksie. Według aktywistek ukraińskiego ruchu „Femen" kolejność tych zainteresowań jest inna: najpierw piwo, potem seks, dopiero potem piłka nożna. „Sławek i Sławko” szukać więc będą browaru i dziewczynek.
Medalu na Euro 2012 z pewnością nie zdobędziemy (bo nie mamy przecież potrzebnej do tego drużyny), ale możemy pobić rekord w zakresie rozmiarów prostytucji. W czasie mistrzostw świata w piłce nożnej w Niemczech było około 40 tys. prostytutek, w RPA o 5 tys. więcej. Ile będzie ich w Polsce i na Ukrainie, których nie będzie dzieliła żadna granica? Rekord mamy z pewnością w zasięgu dłoni! Choć będzie to rekord zupełnie niewidoczny. Przesłoni go gigantyczna jak warszawski stadion hipokryzja.
Prostytucja to nie tylko seks, ale – przemoc, zbrodnia, handel i choroby. Ich przyczyną są głównie mężczyźni. Oni są legalni, prostytutki – nie.
W Niemczech, w których prostytucja jest legalna (jak w wielu europejskich krajach) na mistrzostwa świata w 2006 r. – w ramach „bezpieczeństwa narodowego" – przygotowano kilka milionów prezerwatyw, które rozdawano za darmo wśród kibiców. Działały także odpowiednie służby medyczne i porządkowe. „Agencje towarzyskie”, które oblepiały stadiony, działały legalnie, a nie w podziemiu, gdzie wszystko dzieje się poza kontrolą, a więc i poza normami bezpieczeństwa. Prostytutka „legalna” jest chroniona prawem, może domagać się od mężczyzny użycia prezerwatywy, od lekarzy – pomocy medycznej, od policji – obrony przed przemocą, od sądów – sprawiedliwości (płaci na to wszystko podatki plus VAT). Prostytutka nielegalna, a do tego cudzoziemka, np. Ukrainka (bo właśnie nasz „piłkowy” sąsiad stanowi obecnie zagłębie seksturystyki i handlu kobietami) – nie ma żadnej ochrony. Zależy wyłącznie od woli sutenera. Policja nie wykryje więc zapewne żadnych przypadków krzywdy, gwałtu i przemocy; kibice wyjadą z naszego pięknego kraju w pełni usatysfakcjonowani. Los prostytutek pozostanie nieznany.
Chciałabym wiedzieć, co nasze specjalistyczne służby o tym myślą i czy mimo nielegalności zjawiska zajmują się nim? Jak? Czy rząd przewiduje chociażby dystrybucję prezerwatyw? Czy służby medyczne i policyjne będą poinformowane o konieczności opieki nad kobietami, które – w przeciwieństwie do kibiców – nie będą legalne, ale mogą być pokrzywdzone? Czy przewidziana jest jakaś akcja uświadamiająca lub edukacyjna na stadionach? (W Niemczech i w RPA było takich wiele). Czy specjalne służby konsultują swoje zamiary z organizacjami pozarządowymi takimi jak La Strada (zajmująca się handlem kobiet), czy wciągają do pomocy np. Centrum Praw Kobiet? Czy też wszystko jest bardzo tajne, bardzo męskie i – jak zwykle – bardzo nieskuteczne? Ale co tam! Cieszmy się Euro! I chrońmy na stadionach nasze rodziny. Prostytutek przecież nie ma.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.