- Mam wiele szacunku dla przewodniczącego Buzka - którego znam, bo razem pracowaliśmy w komisji energii i przemysłu - zwłaszcza za jego przywiązanie do UE. W czasie, gdy Unia jest bardzo atakowana i kwestionowana przez, niestety, rosnącą liczbę samych Europejczyków, potrzebujemy ludzi, którzy są zdeklarowanymi Europejczykami - powiedziała grecka socjaldemokratka Anni Podimata.
"Wolałabym, żeby nie był tak uprzejmy"
Socjalistka wskazała też na pewną - jej zdaniem - słabość Polaka. - Buzek jest bardzo szlachetną osobą, ale wolałabym, żeby podczas uczestnictwa w około 20 szczytach UE, które odbyły się od początku kryzysu, nie był aż tak uprzejmy i mówił w imieniu PE nieco głośniej i używał twardszego języka. Niektórzy przedstawiciele krajów UE nie zawsze prezentowali wystarczające oddanie integracji europejskiej - zaznaczyła.
Nie podzielił tej opinii Brytyjczyk z frakcji konserwatystów (EKR) Charles Tannock, który od 12 lat zasiada w PE. - Nie uważam, żeby przewodniczący PE miał do odegrania taką polityczną rolę. Nie może wywierać presji na kraje członkowskie. Może Buzek mógłby być czasami twardszy, ale to nie jest w jego naturze. Nikt nie jest doskonały – powiedział Tannock. Podkreślił, że ma bardzo pozytywny obraz Jerzego Buzka, choć jako sceptyk nie podziela jego entuzjazmu dla UE. - Był szlachetny, uprzejmy i sprawiedliwy, nie miał konfrontacyjnego podejścia jak wielu jego poprzedników - wskazał. - Buzek jako szef PE poprawił też swój angielski – mówił Brytyjczyk.
"Mógłby być twardszy"
Także niemiecki liberał, wiceprzewodniczący frakcji ALDE w PE Alexander Graf Lambsdorff przyznał, że Buzek mógłby być momentami twardszy. - Czasami członkowie PE mają bardzo ekstremalne poglądy i nie zawsze dobrze się zachowują podczas posiedzeń. On nigdy nie nadużywał młotka przewodniczącego. Myślę, że to, co robił bardzo dobrze, to przygotowanie europarlamentu do przyjęcia szerszych kompetencji wynikających z Traktatu z Lizbony. Ogólnie uważam, że to było bardzo dobre przewodnictwo - podsumował Lambsdorff. Zaznaczył, że przyszły przewodniczący PE Martin Schulz jest "może mniej grzeczny" niż Buzek. - Ale z drugiej strony czasami lepiej mówić do ludzi otwarcie i prosić ich o to, czego się chce, a Schulz chce wzmocnienia roli PE względem pozostałych instytucji - powiedział Lambsdorff. Wyraził nadzieję, że niemiecki przewodniczący będzie kontynuował umacnianie relacji Polski z Niemcami, bo to "jedna z najbardziej pozytywnych historii w UE".
"Nie przekroczył czerwonej linii"
Chrześcijański demokrata z frakcji Buzka, Niemiec Michael Gahler nazwał przewodnictwo polskiego polityka "wyjątkowym". - Jego podejście było tak samo europejskie jak polskie, był też wrażliwy na kwestie praw człowieka i demokracji w sąsiedztwie UE - zaznaczył. Zauważył, że Buzek promował Parlament Europejski jako instytucję, Schulz jest zaś innym typem polityka. Schulz, który także chwalił Buzka, jesienią zapowiadał, że jego styl przewodnictwa w PE będzie inny, bo mają "różne charaktery".
Inni rozmówcy jako wadę Buzka wskazywali jego zbyt szerokie zainteresowania. - Gdy chce się zajmować wszystkim, to siła oddziaływania jest mniejsza. Buzek wypowiadał się na każdy temat - to niezbyt skuteczne - powiedział wieloletni urzędnik PE. Ocenił też, że Buzek często patrzył przez pryzmat Polski na sprawy europejskie, m.in. na budżet UE. Zaznaczył jednak, że polski przewodniczący PE "nie przekroczył nigdy czerwonej linii" i ogólnie ocenia się, że był dobrym rzecznikiem europarlamentu.
Buzek obieżyświat
- To był pasjonujący okres w moim życiu. Starałem się do końca wykorzystać możliwości, jakie daje Parlamentowi Europejskiemu nowy traktat - powiedział Buzek. Jako szef PE były premier dużo podróżował. Objechał glob prawie pięć razy (przebył 180 tys. km), był niemal wszędzie. Spośród państw UE nie udało mu się odwiedzić tylko Słowenii.
zew, PAP