Buzek, według własnych zapewnień, "angażował się", "negocjował", "prowadził dialog". Mówiąc krótko: reprezentował. Gdy gdzieś łamano prawa człowieka, wysyłał pełen oburzenia list (lub pełen wsparcia, jeśli adresatem był represjonowany, a nie represjonujący). Gdy gdzieś skręcano wybory, pisał, że tak nie wolno.
Gdy spytano europosłów o ocenę kadencji Buzka, mówili, że był "szlachetny", "uprzejmy" i "koncyliacyjny". Przekładając z języka dyplomacji na polski - bezbarwny, wstrzemięźliwy, nijaki. Skupiający się bardziej na funkcjach reprezentacyjnych niż na robieniu polityki. Inny ma być Martin Schulz - znany z ciętego języka czy - jak mówią niektórzy - z agresji.
Kontrowersje budzi sposób wyboru Buzka i Schulza. Dwa i pół roku temu chadecy i socjaliści podzielili się kadencją szefa Parlamentu Europejskiego. Uzgodnili, że najpierw porządzi Polak, potem Niemiec. Członkowie frakcji karnie zagłosowali zgodnie z wolą kierownictwa (choć Buzek dostał 168 głosów więcej od Schulza). Opozycja nazwała to "kartelową demokracją".
W pierwszym przemówieniu Schulz też mówił o zagrożeniu dla demokracji. Znalazł je jednak nie w "technicznych umowach" zawieranych przez własną frakcję, lecz w sile, z jaką na rynki wpływają agencje ratingowe. Obwieścił też, że nie będzie "wygodnym przywódcą".
Po zakończeniu kadencji Jerzego Buzka należy głośno postawić pytanie: co były polski premier zrobił w tym czasie dla Polski? Dlaczego Polacy mieliby być zadowoleni, że na czele PE stał Polak? Dlaczego mieliby się smucić, że już nie stoi?
Jerzy Buzek już nie jest szefem PE - szczegóły na Wprost.pl
"Karierę zrobił na agresji", "nieufny wobec nowej UE". Polacy oceniają następcę BuzkaMartin Schulz zastąpił Buzka. "Dajmy szansę Orbanowi"
Austriak za Schulza na czele socjaldemokratów w PE
Buzek był "zbyt uprzejmy", "miękki" i "nieskuteczny, bo wypowiadał się na każdy temat"