Ewa Kopacz zmieniła stołek i zamieniła wspomnienia. Fotel marszałka Sejmu sprawił, że natychmiast zapomniała, co robiła wcześniej.
Pomysł na nowy wizerunek Ewy Kopacz sprowadza się do słów „tabula rasa". Jakby nigdy nie było jej w polityce. Jakby nie była przez cztery lata ministrem zdrowia. Nie ma już Ewy Kopacz krzyczącej na posiedzeniach rządu i trzaskającej drzwiami w ministerstwie. Nie ma, jakby nigdy nie było. Jest stateczna pani marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, uosabiająca wolę kompromisu i lepszą, kobiecą stronę polityki. Rozmawiamy w wielkim ponadstumetrowym gabinecie, stara się mówić wolno, ważąc słowa. Popija herbatę z ulubionego kubka i opowiada o swoich planach. O resorcie zdrowia mówić nie chce. Zgodnie z założeniem, że pamięć ludzka jest krótka i Polacy oglądający każdego dnia twarz tłumaczącego się ministra Bartosza Arłukowicza na jego konto zapiszą wszystko, co złe.
Czytaj więcej w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost".