Nawiązując do sprzeciwu Republikanów wobec wielu jego inicjatyw ustawodawczych, Obama ponownie zaoferował im współpracę. - Zamierzam jednak zwalczać wszelką obstrukcję - ostrzegł jednocześnie. I powtórzył swoje zapowiedzi dotyczące podwyższenia podatków dla najbogatszych obywateli USA. Obama chce, aby Amerykanie, których roczny dochód przekracza milion dolarów, płacili co najmniej 30-procentowy podatek. Prezydent przekonywał, że w ten sposób najbardziej zamożni Amerykanie mogą się przyczynić do zmniejszenia gigantycznego zadłużenia państwa. - Musimy zmienić kodeks podatkowy, aby tacy ludzie jak ja płacili fiskusowi sprawiedliwą należność. Można to nazywać walką klasową, ale większość Amerykanów nazwie to propozycją w imię zdrowego rozsądku - podkreślił. Zaapelował też o eliminację ulg i upustów podatkowych dla korporacji przenoszących miejsca pracy za granicę i do podwyższenia podatków dla najzamożniejszych Amerykanów. Obama mówił również o potrzebie sprawiedliwego traktowania ludzi i zapewnieniu równych szans wszystkim, także w działalności gospodarczej. Prezydent zaproponował m.in. pomoc dla osób obciążonych długami zaciągniętymi na domy - wezwał do ich refinansowania, co miałoby rozkręcić koniunkturę na rynku mieszkaniowym i ożywić popyt wewnętrzny.
Mówiąc o polityce zagranicznej USA prezydent podkreślił, że Waszyngton jest zdeterminowany, aby uniemożliwić Iranowi wejście w posiadanie broni jądrowej. Chinom zagroził wprowadzeniem sankcji za piractwo własności intelektualnej i inne nadużycia w wymianie handlowej. Wyraził jednocześnie zadowolenie z wycofania wojska amerykańskich z Iraku i śmierci Osamy bin Ladena. - Po raz pierwszy od dziewięciu lat nie ma Amerykanów walczących w Iraku. Po raz pierwszy od dwóch dekad Osama bin Laden nie jest już zagrożeniem - podkreślał. Obama wezwał też Kongres do uchwalenia ustawy "Dream Act", która dałaby niektórym nielegalnym imigrantom szansę legalizacji pobytu i pracy w USA - tego rodzaju reformę imigracyjną gotowi są poprzeć niektórzy Republikanie, m.in. były kandydat na prezydenta, senator John McCain.
- Ameryka powróciła. Ktokolwiek mówi wam, że Ameryka jest w fazie zmierzchu, nie wie, o czym mówi - podsumował swoje wystąpienie prezydent, który zaapelował jednocześnie o jedność społeczeństwa oraz położenie kresu partyjnym i ideologicznym kłótniom.
PAP, arb