Białoruskie media: sankcje UE jak ukąszenie komara

Białoruskie media: sankcje UE jak ukąszenie komara

Dodano:   /  Zmieniono: 
Alaksandr Łukaszenka stanął pod ścianą? (fot. president.gov.by) 
Sankcje Unii Europejskiej wobec Białorusi są nieskuteczne, bo nie obejmują posunięć w sferze gospodarki - podkreślają niezależne media białoruskie.
"Europa w kwestii Białorusi >doszła do ściany<, ale przyznanie się do tego nie byłoby comme il faut. Dlatego aby zachować twarz, z  rozpędu podejmuje decyzje o sankcjach porównywalnych do ukąszenia komara" - pisze w niezależnej gazecie internetowej "Biełorusskije Nowosti" opozycyjny analityk Alaksandr Kłaskouski, komentując decyzję UE o rozszerzeniu kryteriów stosowania sankcji wobec przedstawicieli reżimu Białorusi. Określane przez analityka jako "symboliczne" sankcje unijne, które obejmują m.in. zakaz wjazdu do UE, "podejmowane na zasadzie noblesse oblige, tylko irytują reżim, ale nawet na milimetr nie przybliżają kompromisu". "Sądząc po ostatnich przykładach dzikiej presji na więźniów politycznych, represje się nasilają" - napisał autor artykułu. Kłaskouski ocenił też, że UE przy swej deklaratywnej trosce o sytuację na Białorusi "faktycznie odsunęła kwestię białoruską na najdalszy margines swego zainteresowania".

UE wprowadza sankcje, Mińsk gnębi opozycję

Opinię o nieskuteczności sankcji podziela politolog Dzianis Mieljancou, który w niezależnej gazecie "Nasza Niwa" podkreśla: "Skuteczność posunięć Unii Europejskiej budzi ogromne wątpliwości. Sytuacja nie tylko się nie poprawiła, ale nieustannie się pogarsza. Na poszerzanie ograniczeń ze strony Zachodu Mińsk reaguje nasilaniem represji i antyzachodniej retoryki". Także żona opozycjonisty Andreja Sannikaua, który odbywa wyrok pięciu lat kolonii karnej, Iryna Chalip krytykuje UE za "niepryncypialną postawę". Zauważa, że europejscy politycy deklarują, że ich stanowisko "jest surowe, konsekwentne". "A co osiągnęli? Rozszerzają nawet nie listę osób objętych zakazem wjazdu, tylko kryteria, według których za parę lat zakwalifikują kogoś na tę listę" - ironizuje Chalip na stronie Karty'97. Tymczasem, jak przekonuje, "starczyłoby jednego dnia, żeby wyszli więźniowie polityczni", gdyby Unia zdecydowała się na sankcje gospodarcze. "Kontrakty na białoruskie produkty naftowe zaspokajają zaledwie 1,5 proc. zapotrzebowania Unii Europejskiej. Nie można zrezygnować z tych 1,5 proc., tym bardziej że nie na długo?" - pyta Chalip. Jej opinię podziela Mieljancou, podkreślając jednak, że "pełnowartościowe sankcje", czyli np. bojkot towarów, są nierealne.

"Mocno naciskać nie można, bo za Białorusią stoi Rosja"

Do głosów tych przyłącza się Kłaskouski. Także i on uważa, że ekonomicznej blokady nie będzie. "Po pierwsze, uderzyłoby to po kieszeni: białoruski olej napędowy sprawnie płynie dziś i do Polski, i do Holandii, i do innych państw, których przedstawiciele patetycznie biczują dyktaturę z trybun w Brukseli i Strasburgu" - pisze. Po drugie, według niego, "mieli rację ci analitycy, którzy uprzedzali brukselskich decydentów, że jeśli za mocno nacisną, nadzieją się na Rosję".

Zdaniem Mieljancoua, w tej sytuacji ze strony UE "najmocniejszą sankcją byłaby współpraca" we wszystkich sferach. "Najlepszym sposobem (jej osiągnięcia) byłoby zniesienie wiz schengeńskich dla Białorusinów. Inwestycje europejskiego biznesu na Białorusi przyniosą korzyść nie tylko firmom europejskim, ale  i będą sprzyjać modernizacji Białorusi oraz dywersyfikacji jej gospodarki i powstrzymają rosnącą zależność od Rosji" - podkreślił.

PAP, arb