Byłemu szefowi greckiego rządu wtórowali politycy z innych krajów. - Nie do przyjęcia - mówił o propozycjach Berlina premier Luksemburga i szef eurogrupy Jean-Claude Juncker. - To irytujące - ocenił z kolei kanclerz Austrii Werner Faymann. - Nie rańmy greckiego narodu bardziej niż to jest konieczne - apelował szef luksemburskiej dyplomacji Jean Asselborn. Propozycję skrytykował też na szczycie UE w Brukseli niemiecki przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. - Padały już inteligentniejsze propozycje w tej debacie - ocenił. Podkreślił jednak, że to naturalne, że ci, którzy udzielają wsparcia, "mają coś do powiedzenia". - Ale przekształcanie tego procesu, który jest oparty na wzajemnym zaufaniu, w atmosferę wzajemnej pogardy jest przeciwieństwem tego, czego potrzebujemy - dodał przewodniczący. - Moje stanowisko jest jasne. Cokolwiek się dzieje, nikt - ani Niemcy, ani inny kraj - nie powinien dawać opinii publicznej wrażenia, że elementem ratowania strefy euro będzie eliminacja suwerenności Grecji - podsumował.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel starała się łagodzić emocje, tłumacząc, że dyskusja ma odpowiedzieć na pytanie, "jak Europa może pomóc w tym, aby w Grecji zrealizowano uzgodnione zadania". - To będzie funkcjonowało tylko kiedy Grecja i inne kraje o tym rozmawiają. Dlatego właśnie nie życzę sobie polemik, ale dyskusji, która prowadzi do sukcesu - przekonywała. Szwedzki premier Fredrik Reinfeldt zadeklarował, że "rozumie" takie niemieckie stanowisko. Podobnie premier Holandii Mark Rutte zażądał, aby Grecja "wywiązywała się z podjętych zobowiązań".
AFP pisze, że niemiecki pomysł może podsycić antyniemieckie nastroje w Grecji i poza nią. Agencja przypomina też, że francuscy socjaliści od miesięcy buntują się przeciwko niemieckim sposobom na walkę z kryzysem i jego uniknięcie w przyszłości, a na francuskiej lewicy pod adresem rządu w Berlinie padają słowa "Bismarck" i "dyktat".PAP, arb