- Prawa człowieka zawsze odgrywają rolę w moich rozmowach z władzami Chin. Nic się tu nie zmieni, bo niemiecka polityka zagraniczna w równym stopniu kieruje się wartościami i interesami - zapewniła Merkel w wywiadzie opublikowanym w dzienniku "Die Welt". - W samych Chinach trwa zresztą dyskusja o prawach człowieka, za którą wielu dysydentów i opozycjonistów płaci wysoką cenę - dodała.
Według Merkel dążenia wolnościowe w Chinach "torują sobie drogę". - Ludzie dostrzegają, że chcą być wolni. Im więcej ludzi zdobywa wykształcenie, im więcej ma wystarczająco dużo jedzenia i może się rozwijać, z tym większą siłą ta kwestia wolności pojawia się na porządku dziennym - oceniła niemiecka kanclerz. Wyraziła przy tym przekonanie, że postęp gospodarczy i wolności obywatelskie są od siebie wzajemnie uzależnione i potrzebują się nawzajem.
Głównym tematem wizyty Merkel w Chinach będzie gospodarka. Według kanclerz Pekin bacznie obserwuje sytuację w UE i strefie euro. - Dlatego podczas mojej wizyty wyraźnie podkreślę, że Unia Europejska krok po kroku silniej reprezentuje swoje wspólne interesy, także na poziomie międzynarodowym. Będę również mówić o euro jako istotnym elemencie integracji europejskiej i podkreślę, że my w strefie euro chcemy silnego i stabilnego euro - oświadczyła Merkel.
31 stycznia niemieckie źródła dyplomatyczne poinformowały, że Merkel chce zabiegać w Chinach o zaufanie do Unii Europejskiej oraz inwestycje, w tym także w europejskie fundusze ratunkowe - Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej i planowany Europejski Mechanizm Stabilizacyjny. Kanclerz nie zamierza jednak występować w Chinach w roli "bankiera inwestycyjnego" - zastrzegli dyplomaci. Wartość chińskich rezerw dewizowych oceniana jest na 3,2 bln dolarów. Niemcy oczekują też, że wraz z rosnącym znaczeniem gospodarczym i politycznym Chin kraj ten przejmie większą odpowiedzialność międzynarodową i mocniej zaangażuje się w rozwiązywanie konfliktów, na przykład wokół irańskiego programu nuklearnego oraz sytuacji w Syrii. Cieniem na piątej wizycie Merkel w Chinach położą się zapewne niedawne wydarzenia w Syczuanie, gdzie w zeszłym tygodniu chińskie służby bezpieczeństwa strzelały do kilku tysięcy manifestujących Tybetańczyków w rejonie klasztoru Drango w autonomicznej tybetańskiej prefekturze Kandze. Tybetańczycy domagali się powrotu dalajlamy i wolności dla Tybetu - w czasie tłumienia ich demonstracji zginął co najmniej jeden człowiek.
PAP, arb