Czy wypowiedź ministra Bartoszewskiego, który w Brukseli przyznał, że prawdopodobną datą przyjęcia Polski do Unii Europejskiej będzie rok 2005 oznacza pogodzenie się z możliwością odsunięcia o kolejny rok daty akcesji?
Do tej pory przedstawiciele polskiego rządu obstawali przy dacie 2003, zaś podczas szczytu w Nicei przywódcy Piętnastki "wyrazili nadzieję", że obywatele przodujących państw kandydackich wezmą udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego w roku 2004. Być może z punktu widzenia procesu historycznego żonglowanie kolejnymi datami nie ma większego znaczenia. Pod względem gospodarczym de facto już jesteśmy "prawie wewnątrz" unii. Wciąż nie mamy wpływu na podejmowane w Brukseli decyzje, które już wywierają bezpośredni wpływ na nasze życie. W istocie chodzi więc o to by jak najszybciej osiągnąć realizację zasady "nic o nas bez nas". Z tego punktu widzenia najważniejsze jest uczestnictwo Polski w decyzjach dotyczących unijnego budżetu od 2006 r.
Zarówno proces reform wewnątrz unii, jak i proces akcesyjny okazują się bardziej skomlikowane niż można było przypuszczać. Zakończenie negocjacji między Polską a UE jeszcze w tym roku nie wydaje się już realne. Biorąc to pod uwagę pogodzenie się z przesunięciem przyjęcia nas do UE na rok 2004 można uznać za "polską realpolitik". Z drugiej strony być może warto w procesie negocjacji jak najwyżej stawiać poprzeczkę. "To tak jak w balistyce - powiedział minister Jacek Saryusz-Wolski - aby trafić w cel trzeba celować nieco wyżej".
Jarosław Giziński
Zarówno proces reform wewnątrz unii, jak i proces akcesyjny okazują się bardziej skomlikowane niż można było przypuszczać. Zakończenie negocjacji między Polską a UE jeszcze w tym roku nie wydaje się już realne. Biorąc to pod uwagę pogodzenie się z przesunięciem przyjęcia nas do UE na rok 2004 można uznać za "polską realpolitik". Z drugiej strony być może warto w procesie negocjacji jak najwyżej stawiać poprzeczkę. "To tak jak w balistyce - powiedział minister Jacek Saryusz-Wolski - aby trafić w cel trzeba celować nieco wyżej".
Jarosław Giziński