Czy Polska wejdzie do Unii Europejskiej w roku 2003, 2004 czy 2005? Przeciętny konsument codziennych wiadomości ma już od kilku miesięcy galimatias w głowie, a polscy politycy wcale nie ułatwiają mu zrozumienia istoty rzeczy.
Jeszcze gorsze jest to, że żonglowanie datami - zamiast dyskusji o poważniejszej problemach negocjacji - oraz długa seria wpadek i niezręczności wystawia nam niezbyt dobre świadectwo w oczach zachodnioeuropejskich partnerów.
Minister Jacek Saryusz-Wolski oddał się do dyspozycji premiera. Czy oznacza to dymisję? Nie byłaby to pierwsza "ofiara" nieporozumień wokół negocjacji z unią. Inna sprawa, że zmiana na stanowisku szefa KIE na kilka miesięcy przed spodziewaną zmianą ekipy rządowej nie ma wiele sensu. Brukselskie wpadki ma zresztą na swoim koncie sam Jerzy Buzek. Premier zadziwił niedawno negocjatorów twierdząc, że już w czerwcu Polska zamknie negocjacje o ochronie śodowiska, choć w zgodnej opinii ekspertów polskich i unijnych jest to całkowicie nierealne.
O kwestiach związanych z przystąpieniem do UE należy oczywiście dyskutować, jednak nie powinny się zasadniczo różnić opinie ludzi zabierających głos w imieniu Polski. I nie chodzi tu bynajmniej o to czy data 2004 jest bardziej realna niż 2003, lecz o wiarygodność partnerów dyskusji. W Brukseli już krążą dowcipy o polskim słoniu w składzie porcelany.
Jarosław Giziński
Minister Jacek Saryusz-Wolski oddał się do dyspozycji premiera. Czy oznacza to dymisję? Nie byłaby to pierwsza "ofiara" nieporozumień wokół negocjacji z unią. Inna sprawa, że zmiana na stanowisku szefa KIE na kilka miesięcy przed spodziewaną zmianą ekipy rządowej nie ma wiele sensu. Brukselskie wpadki ma zresztą na swoim koncie sam Jerzy Buzek. Premier zadziwił niedawno negocjatorów twierdząc, że już w czerwcu Polska zamknie negocjacje o ochronie śodowiska, choć w zgodnej opinii ekspertów polskich i unijnych jest to całkowicie nierealne.
O kwestiach związanych z przystąpieniem do UE należy oczywiście dyskutować, jednak nie powinny się zasadniczo różnić opinie ludzi zabierających głos w imieniu Polski. I nie chodzi tu bynajmniej o to czy data 2004 jest bardziej realna niż 2003, lecz o wiarygodność partnerów dyskusji. W Brukseli już krążą dowcipy o polskim słoniu w składzie porcelany.
Jarosław Giziński