Twórcy zespołu zaprzeczają, że będą środowiskiem konkurencyjnym wobec istniejących w PO frakcji: grupy Grzegorza Schetyny i spółdzielni Cezarego Grabarczyka. - Do tej pory frakcje skupiały się wokół osoby lidera, a my wokół idei - podkreśla Michał Jaros, wskazywany przez kolegów jako przyszły szef zespołu.
Polityków łączy nie tylko młody wiek, też to, że wszyscy dostali się do Sejmu z gorszych miejsc na listach wyborczych. A niektórzy są w konflikcie z szefami własnych regionów. - Cała grupa to posłowie z tylnych szeregów. Wpadli na pomysł, aby razem poprawić swoją sytuację - ocenia sceptyczny wobec tej inicjatywy polityk PO. Inny stwierdza: - To może mieć sens. Tusk może zniszczyć Schetynę, a spółdzielnia sama się rozpadnie. Wtedy oni zostaną jedyną zwartą grupą.
Na powołanie zespołu musi zgodzić się marszałek Sejmu. Według rozmówców "Rz" blisko współpracująca z premierem marszałek Sejmu Ewa Kopacz podejmując decyzję, może kierować się poleceniami Donalda Tuska.pap, ps, "Rz"