– Kto wybrał drużyny do tego meczu? – zapytała minister sportu Joanna Mucha podczas spotkania poświęconego organizacji meczu o Superpuchar Polski, w którym tradycyjnie mistrz Ekstraklasy gra ze zdobywcą Pucharu Polski. I tym pytaniem minister Mucha wbiła sobie pierwszego samobója. Drugiego "swojaka" strzeliła, kiedy chciała z pierwszego się wytłumaczyć.
– To są takie przekłamania, które się pojawiają w różnych miejscach. My po prostu cały czas mówiliśmy o meczu Wisła – Legia i ja w pewnym momencie rzeczywiście na samym początku mojego funkcjonowania w ministerstwie zapytałam, skąd się wzięła ta konfiguracja. Nie wiedziałam, że to jest Superpuchar, więc właśnie stąd to się wzięło – mówiła Mucha i dodała: – To znaczy, ja nie udawałam, wchodząc do ministerstwa i nie udaję nadal, że świetnie znam drużyny czy zawodników. Ja się tego wszystkiego uczę. Ale w sporcie naprawdę najważniejsze w tej chwili jest dobre zarządzanie.
Podsumowując, minister Mucha nie wiedziała, kto gra o Superpuchar, bo nie wiedziała, że to mecz o Superpuchar. I niby to wszystko śmieszne, a jednak tak naprawdę to nic śmiesznego w tym wszystkim nie ma. Bo to trochę tak, jakby Bartosz Arłukowicz nie wiedział, co to refundacja leków, Jacek Rostowski co to dług publiczny, a Radosław Sikorski pierwszy raz usłyszał o wizach do USA. I co, też wszyscy byśmy się śmiali? Chyba nie.
Swoją drogą minister Musze podziękować może Bronisław Komorowski. O jego bulu i innych wpadkach już nikt nie pamięta.
Czytaj na Wprost.pl:
Mucha tłumaczy się z gafy. "Nie wiedziałam, że to jest Superpuchar..."