Dzisiaj Grecja, jutro...?

Dzisiaj Grecja, jutro...?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kiedy Donald Tusk i Jacek Rostowski ogłaszali, że Polska została "zieloną wyspą" - drugą zieloną wyspą na mapie "czerwonej", pogrążonej w kryzysie Europy była... Grecja, która - podobnie jak Polska - wykazywała niewielki wzrost PKB. Dziś 100 tysięcy Greków demoluje Ateny, bo ma dość drakońskich planów oszczędnościowych, które przedłużają agonię ich - skazanego na bankructwo - kraju.
Grecja nie została "chorym człowiekiem Europy" z dnia na dzień - grecki rząd od lat zamiatał swoje długi pod dywan, stosował kreatywną księgowość i - nazwijmy rzeczy po imieniu - oszukiwał wszystkich twierdząc, że Hellada rośnie w siłę, a Grekom żyje się dostatniej. Owszem - Grekom żyło się nieźle, ale było to życie na wciąż rosnący kredyt. A kredyty prędzej czy później trzeba spłacać. A jeśli spłaca się je dzięki kolejnym kredytom - to w końcu, prędzej czy później, wpada się w pętle zadłużenia. Wiedzą o tym dobrze niemal 2 miliony Polaków, którzy mają problemy ze spłatą swoich zobowiązań. Pod tym względem zarządzanie budżetem państwa nie różni się w znaczący sposób od zarządzania budżetem domowym. Święta zasada ekonomii brzmi - nie ma czegoś takiego jak darmowy talerz zupy. Długi trzeba spłacać - kto tego nie robi, bankrutuje.

Przykład Grecji powinien być ostrzeżeniem dla wszystkich europejskich państw. Dla Polski również. Exposé wygłoszone przez Donalda Tuska po zwycięskich dla PO wyborach z 9 października świadczy o tym, że nasza wyspa nie jest już tak zielona, jak się nam wszystkim wydawało. Musimy zaciskać pasa. Niestety nie wiemy jak mocno - bo rząd rękoma ministra Jacka Rostowskiego robi wszystko, aby rzeczywisty obraz sytuacji zaciemnić jak najbardziej. Deficyt budżetu państwa upychany jest w różnych pozabudżetowych funduszach; sposób liczenia naszego długu w walutach obcych zmienia się tak, aby dług ten wydawał się mniejszy niż w rzeczywistości, samorządy pod koniec roku wykupują długi skarbu państwa tylko po to, aby po 1 stycznia "oddać" te długi ministrowi Rostowskiemu. Wszystko po to, aby Polska nie przekroczyła magicznej bariery zadłużenia wynoszącej 55 proc. PKB - bo to oznaczałoby, że trzeba oszczędzać na poważnie. I Polska bariery tej nie przekracza. Tylko czy stłuczenie termometru naprawdę sprawia, że chory nie musi się martwić wysoką temperaturą?

Księgowe sztuczki Rostowskiego mają przekonać zagranicznych inwestorów, że wszystko jest pod kontrolą, a Polsce wciąż warto pożyczać pieniądze. Greckie rządy kierowały się zapewne tą samą logiką "korygując" informacje o stanie finansów swojego państwa. Tylko że taka strategia działania jest skuteczna do czasu, aż ktoś powie "sprawdzam". A wtedy okazuje się, że w kieszeniach jest pusto, a po państwowym skarbcu hula wiatr. Polska dziś wciąż jeszcze nie jest Grecją - ale może się nią stać. Dlatego odpowiedzialny rząd powinien na chwilę zapomnieć o sondażowych słupkach - i zacząć oszczędzać na poważnie. Bo kiedy na ulice Warszawy wyjdzie 100 tysięcy wściekłych Polaków - żadne księgowe sztuczki nie sprawią, że będzie ich mniej.

O kłopotach Grecji czytaj we Wprost.pl:

Grecja zaciska pasa: emerytury w dół, płaca minimalna w dół, urzędnicy na bruk

"Cierpliwości Grecy, a klimat się zmieni"

Premier Grecji apeluje do rodaków: nie stać nas na protesty

Minister: jeśli Grecja nie spłaci długów, upadnie system bankowy

Koktajle Mołotowa i gaz na ulicach Aten