Sąd nie uwzględnił wniosku Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście o przeniesienie tego procesu do Sądu Okręgowego w Warszawie. Sąd rejonowy uzasadniał swój wniosek "szczególną wagą sprawy".
Sąd Apelacyjny sprawę może przekazać, ale nie chce
Sąd Apelacyjny może przekazać do Sądowy Okręgowego sprawę o każde przestępstwo ze względu "na szczególną wagę lub zawiłość sprawy". Stało się tak wcześniej z procesami m.in.: Lwa Rywina, byłego szefa MSW Andrzeja Milczanowskiego, byłego ministra skarbu Emila Wąsacza, byłego wiceszefa MON Romualda Szeremietiewa, były wiceminister kultury Aleksandry Jakubowskiej, byłego szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego, byłego ministra gospodarki Wiesława Kaczmarka.
"Sprawa Kamińskiego nie budzi emocji"
Według Sądu sprawa byłego szefów CBA nie budzi aż takich społecznych emocji, które uzasadniałyby jej szczególny charakter. Jak powiedziała rzeczniczka Sądu sędzia Barbara Trębska "samo zainteresowanie mediów nie wystarcza, by można mówić o szczególnej wadze". SA nie podzielił także argumentów SR, by o szczególnej wadze świadczyłyby funkcje publiczne zajmowane przez oskarżonych. - Oni obecnie nie pełnią funkcji publicznych, oprócz pana Kamińskiego, który jest posłem - dodała sędzia.
We wrześniu 2010 r. Prokuratura w Rzeszowie oskarżyła Kamińskiego m.in. o nadużycie uprawnień, kierowanie nielegalnymi działaniami operacyjnymi CBA oraz kierowanie podrabianiem dokumentów i wyłudzeniem poświadczenia nieprawdy. Wraz z Kamińskim oskarżeni zostali: jego były zastępca Maciej Wąsik oraz dwóch byłych dyrektorów z CBA - Grzegorz P. i Krzysztof B. Grozi im do 8 lat więzienia. Ich proces będzie zapewne tajny.
Kamiński: czekam ze spokojem
-Ze spokojem czekam na końcowy rezultat procesu, jestem przekonany, że dowiodę swej niewinności przed niezawisłym sądem - tak na akt oskarżenia zareagował Kamiński (od 2011 r. - poseł PiS). Według niego działania CBA były legalne. Wiązał on przedstawienie mu zarzutów w 2009 r. i odwołanie go wtedy z funkcji szefa CBA przez premiera Donalda Tuska z tym, że nieco wcześniej przekazał Tuskowi "informacje dotyczące łamania prawa podczas prac nad ustawą hazardową".
Kamiński ironizował też, że powinni odpowiadać także prokuratorzy i sędziowie, którzy zatwierdzali wniosek CBA o kontrolę operacyjną w "aferze gruntowej". W czerwcu 2011 r. weszła w życie zmiana prawa, zgodnie z którą służby mają obowiązek dołączania do takiego wniosku materiałów operacyjnych uzasadniających go (tego wymogu wcześniej nie było).
W efekcie akcji CBA o płatną protekcję oskarżono Piotra Rybę i Andrzeja K., do których "podstawiony" agent CBA zwrócił się o "odrolnienie" za pieniądze 40 ha ziemi na Mazurach. Na potrzeby operacji CBA sfabrykowało dokumenty (opatrując je pieczęciami gminy Mrągowo), które przedłożono Rybie i K. do "przepchnięcia" przez ministerstwo. Trwa ich ponowny proces (po uchyleniu wyroków skazujących sądu I instancji) za powoływanie się na wpływy w kierowanym przez Leppera resorcie rolnictwa i podjęcie się za 2,7 mln zł załatwienia w ministerstwie odrolnienia. Latem 2007 r. Ryba i K. zostali zatrzymani. Finał akcji miał utrudnić przeciek, wskutek czego z rządu odwołano szefa MSWiA Janusza Kaczmarka (śledztwo wobec niego potem umorzono). "W kręgu podejrzenia" w całej sprawie - jak mówił latem 2007 r. ówczesny premier Jarosław Kaczyński - znalazł się Lepper, którego w związku z tym usunięto z rządu; on sam mówił o nielegalnej prowokacji. Doprowadziło to do przedterminowych wyborów parlamentarnych, które jesienią 2007 r. wygrała PO. Obrona Ryby i K. kwestionuje, by CBA mogło podjąć operację specjalną przeciw nim. Prawo mówi, że aby ją rozpocząć i wystąpić o zgodę do Prokuratora Generalnego oraz sądu, trzeba mieć "wiarygodną informację" o przestępstwie lub zamiarze jego popełnienia. Tymczasem - zdaniem obrony - to CBA "kusiło" oskarżonych, co można nawet uznać za podżeganie do przestępstwa. Ponadto - według obrony - sfabrykowanie przez CBA dokumentów sprawy ziemi na Mazurach było nielegalne.
eb, pap