Przewodniczący zapowiedział, że tak czy inaczej związkowcy przyjadą jeszcze do Sejmu. - Jeżeli będzie debata na ten temat, to się pofatygujemy, a jeżeli nie będzie debaty, bo nie będzie referendum, tym bardziej przyjedziemy pod Sejm - powiedział. Zaznaczył, że nie zgadza się z tezą, iż pytanie, sformułowane pod wnioskiem ws. referendum ("Czy Pani/Pan jest za wydłużeniem wieku emerytalnego do 67 lat") jest populistyczne. Jego zdaniem obłudą jest natomiast tłumaczenie rządu, że podwyższenie wieku emerytalnego jest po to, by kobiety miały wyższe emerytury. - Tu nie chodzi o to, że Polacy nie chcą większej aktywności zawodowej, ale nie chcą wydłużenia wieku - wyjaśnił. Dodał, że w Polsce "medycyna pracy leży" i nie możemy porównywać się ze Szwecją czy Niemcami, gdzie warunki pracy są na takim poziomie, iż rzeczywiście można dłużej pracować.
Solidarność od połowy grudnia 2011 r. zbierała podpisy w sprawie referendum na temat planowanego przez rząd podwyższenia wieku emerytalnego do 67 lat: zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Związkowcy chcą, by wnioskiem tym zajął się Sejm. Aby tak się stało, pod wnioskiem musi być co najmniej 500 tys. podpisów.Akcja związkowców jest efektem zapowiedzi, która znalazła się w sejmowym expose premiera Donalda Tuska - że wiek emerytalny ma być wydłużony. Zgodnie z projektem opublikowanym we wtorek przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, co cztery miesiące wiek emerytalny podwyższany byłby o kolejny miesiąc. Oznaczałoby to, że z każdym rokiem na emeryturę przechodzić będziemy o trzy miesiące później. W ten sposób poziom 67 lat w przypadku mężczyzn osiągnięty zostanie w roku 2020, a kobiet - w 2040 r.
pap, ps