Kobiety przetransportowano helikopterem do szpitala
Kobiety poruszały się na nartach skiturowych popularnym szlakiem z Doliny Kondratowej do Doliny Goryczkowej w rejonie Kasprowego Wierchu. Kobietom towarzyszył mężczyzna, który uniknął porwania przez lawinę. Zdaniem ratowników TOPR, narciarze prawdopodobnie sami wyzwolili lawinę. Pierwszy na miejscu lawiniska pojawił się ratownik TOPR, który dyżurował w tej okolicy. Śmigłowcem dotarły tam kolejne grupy ratowników, którzy przeszukiwali zwały śniegu metr po metrze. Obydwie kobiety zostały przetransportowane śmigłowcem do zakopiańskiego szpitala im. Chałubińskiego.
Najważniejszy jest czas
Lawina zeszła ze Żlebu Marcinkowskich. Rejon, w którym poruszali się narciarze skiturowi, jest przeznaczony do tego rodzaju turystyki, jednak zagrożenia lawinowe w Tatrach jest bardzo wysokie i łatwo jest wyzwolić lawinę. Ratownicy górscy mówią, że przy ratowaniu ofiar lawin czas ma najistotniejsze znaczenie. Największe szanse na przeżycie są do 15 minut od zasypania poszkodowanego. Później bardzo szybko maleją i już po 35 minutach są niewielkie - mówią ratownicy górscy. Odnalezienie pod śniegiem ofiar lawin ułatwia detektor lawinowy, który turyści powinni mieć przy sobie. Narciarze, których w niedzielę porwała lawina, nie posiadali takiego sprzętu.
Trzeci stopień zagrożenia lawinowego
W Tatrach obowiązuje trzeci stopień zagrożenia lawinowego. Oznacza to, że lawiny śnieżne mogą schodzić samoczynnie. Na Kasprowym Wierchu leży 180 cm śniegu. W górach obfite opady śniegu, połączone z silnym wiatrem i odwilżą, znacznie pogorszyły warunki turystyczne. Silny wiatr w Tatrach, osiągający w porywach prędkość do 100 km/h, unieruchomił w niedzielę kolej linową na Kasprowy Wierch i wyciągi krzesełkowe dla narciarzy.
ja, PAP