- Nie popełniłam żadnego przestępstwa, a sprawy przeciwko mnie "od A do Z" zostały sfabrykowane z bezpośredniego polecenia Janukowycza. Janukowycz nie doczeka się ode mnie żadnej prośby (o ułaskawienie), tak samo jak i ja nie chcę żadnej litości od niego - czytamy w komunikacie Tymoszenko.
Niezłomna?
Była premier oznajmiła, że bez względu na cierpienia, na jakie jest narażona, prezydentowi nie uda się jej złamać. Zadeklarowała też, że nie zejdzie z drogi walki o wolność i niepodległość demokratycznej Ukrainy, której "poświęciła swoje życie".
Janukowycz ułaskawi Tymoszenko?
Janukowycz nie wykluczył w ubiegły piątek ułaskawienia Tymoszenko. W wywiadzie telewizyjnym z okazji drugiej rocznicy swej prezydentury dał do zrozumienia, że ułaskawienie stanie się możliwe dopiero wtedy, gdy sprawa Tymoszenko przejdzie przez wszystkie instancje sądowe.
- Co może być dalej? Następnym krokiem może być ułaskawienie. Ta procedura też jest przewidziana prawem - powiedział wówczas Janukowycz, przypominając, że taka procedura rozpoczyna się od oświadczenia skazanego, podania skierowanego do prezydenta.
Wyrok
Wyrok na Tymoszenko, która odbywa karę w żeńskiej kolonii w Charkowie, zapadł w październiku. Sąd uznał, że przekroczyła kompetencje, gdy jako szefowa rządu zgodziła się w 2009 r. na zawarcie niekorzystnych dla Ukrainy umów gazowych z Rosją. Skazanie byłej premier wywołało krytykę na Zachodzie. Unia Europejska uznała, że wyrok był motywowany politycznie, w związku z czym w grudniu Bruksela nie parafowała umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą.
Tymoszenko, przywódczyni największego ugrupowania opozycji w parlamencie, była główną konkurentką Janukowycza w wyborach prezydenckich w 2010 r. Opozycjonistka utrzymuje, że jej skazanie jest wynikiem dążeń do wyrugowania jej z polityki przed zaplanowanymi na październik br. wyborami do Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy. W poniedziałek wyrok czterech lat więzienia dostał były minister spraw wewnętrznych w rządzie Tymoszenko, Jurij Łucenko. Sąd w Kijowie uznał go za winnego sprzeniewierzenia funduszy państwowych i nadużycia władzy. Chodzi m.in. o decyzję Łucenki o przyznaniu - z pominięciem prawa - dodatku emerytalnego dla kierowcy byłego ministra w wysokości 40 tys. hrywien (ok. 16 tys. złotych).
Rozczarowanie faktem skazania Łucenki wyraziły UE i USA. Szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton i komisarz ds. rozszerzenia Sztefan Fuele uznali, że wyrok potwierdza, że na Ukrainie kontynuuje się procesy, które nie spełniają międzynarodowych standardów, jeśli chodzi o przejrzystość, uczciwość i niezależność. Zapowiedzieli, że UE będzie uważnie śledzić rozwój sytuacji na Ukrainie, w tym sprawę odwołania od wyroku Łucenki oraz rewizji procesu Tymoszenko.
eb, pap