Dymisja z przyczyn politycznych?
Wulff zrezygnował z urzędu 17 lutego, gdy hanowerska prokuratura wystąpiła o uchylenie jego immunitetu. Jest on wstępnie podejrzany o przyjmowanie i udzielanie korzyści majątkowych w latach, gdy był premierem landu Dolna Saksonia. 29 lutego urząd prezydenta federalnego w Berlinie poinformował, że Wulff otrzyma dożywotnią emeryturę prezydencką, choć był głową państwa przez niespełna 20 miesięcy. Zgodnie z ustawą o zaopatrzeniu emerytalnym prezydenta federalnego z 1953 roku dożywotnie honorowe uposażenie w wysokości pełnej pensji przysługuje byłym głowom państw również w przypadku przedterminowego ustąpienia z urzędu "z przyczyn politycznych lub zdrowotnych". O przyczynach natury prywatnej ustawa nie wspomina. Urząd prezydencki stanął na stanowisku, że dymisja Wulffa nastąpiła z przyczyn politycznych.
Decyzja o emeryturze w rękach przyjaciela?
Kontrowersje wzbudziło jednak to, że jedną z osób, które podjęły decyzję o przyznaniu emerytury Wulffowi, był jego zaufany współpracownik Lothar Hageboelling. W związku z tym stowarzyszenie walki z korupcją Cleanstate zapowiedziało złożeniem do prokuratury doniesienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Decyzja urzędu prezydenckiego oburzyła też niemieckie związki zawodowe, które aktualnie toczą walkę o podwyżki wynagrodzeń dla pracowników sektora publicznego. - Jak to możliwe, że po przepracowaniu 20 miesięcy ktoś dostaje natychmiastową emeryturę w wysokości 199 tysięcy euro? - mówił szef związku zawodowego Verdi Frak Bsirske. - Żądamy honorowego uposażenia dla pielęgniarek i śmieciarzy! - dodał.
Verdi domaga się podwyżek płac w sektorze publicznym o średnio 6,5 proc. W czwartek jednak negocjacje z niemieckim ministrem spraw wewnętrznych nie przyniosły porozumienia, dlatego związkowcy zapowiedzieli na przyszły tydzień strajk ostrzegawczy w sektorze publicznym.
ja, PAP