Wpadliśmy jak - nie przymierzając - czterej pancerni i pies w zasadzkę. I to w zasadzkę, którą sami na siebie zastawiliśmy, na własną prośbę wstępując do NATO. "Przywilejem członkostwa w NATO jest gwarancja bezpieczeństwa: atak na jednego jest traktowany jak atak na wszystkich. Ale nie ma nic za darmo. By móc korzystać z przywileju, jakim jest objęcie Polski skutecznym parasolem obrony sojuszu, musicie ponieść wysokie koszty" - powiedział bez ogródek w wywiadzie dla "Wprost" George Robertson, sekretarz generalny NATO (vide: "Cena bezpieczeństwa"). Bez niedomówień i bez żartów, bez zniżek dla kombatantów (walki z komunizmem), bez taryfy ulgowej dla prymusów (ustrojowej transformacji), bez puszczania perskiego oka (że tak naprawdę dotyczy to głównie Czechów i Węgrów, ale przecież nie nas, Polaków). W ten oto prosty sposób dowiedzieliśmy się, że nie uda się nam wymigać od dotrzymania obietnicy, czyli od konieczności znalezienia pieniędzy niezbędnych do unowocześnienia polskiego pospolitego ruszenia i dostosowania go do standardów wojsk NATO (vide: "Armia maruderów").
Na szczęście dla przyszłości Polski takich pułapek pozastawialiśmy na samych siebie znacznie więcej. Pierwszą serię sideł - uzdrawiając złotego, rozpoczynając prywatyzację gospodarki i uruchamiając mechanizmy wolnorynkowej konkurencji - ponad dziesięć lat temu zastawił gabinet Tadeusza Mazowieckiego, z ministrem finansów Leszkiem Balcerowiczem na czele. W pułapki te powpadali potem wszyscy bez wyjątku ministrowie finansów RP, powpadali razem z całymi rządami, co skutecznie uniemożliwiło przeprowadzenie w Polsce antygospodarczych eksperymentów na białoruską lub choćby tylko ukraińską modłę. Do pilnowania, abyśmy jednak jakimś cudem nie ominęli pułapek Balcerowicza (nazwanych dla niepoznaki planem Balcerowicza), przez kilka pierwszych lat III RP wynajęliśmy sobie MFW, do którego wstąpiliśmy - a jakże, najzupełniej dobrowolnie - parę lat wcześniej. Z kolei rząd Jana Olszewskiego zastawił na wszystkie następne rządy pułapkę bezpieczeństwa; ogłaszając, iż Polska powinna przystąpić do NATO, sprawił, że gdyby nawet któremuś z następnych gabinetów strzeliło do głowy zawrócić na wschód, to musiałby się tam wybrać sam, czyli bez wyborców. Masę pułapek pozastawialiśmy na siebie, przystępując do WTO i CEFTA, podpisując traktat stowarzyszeniowy z Unią Europejską oraz rozpoczynając negocjacje o przystąpieniu do UE: nie wolno nam teraz bez ograniczeń podnosić ceł (i w ten sposób szkodzić własnej gospodarce), nie wolno nam produkować wyrobów mleczarskich w brudnych mleczarniach, musimy zeuropeizować nasze prawo i zadbać o środowisko naturalne, musimy rozbić monopol TP SA, a w konsekwencji doprowadzić do obniżenia cen usług telekomunikacyjnych, musimy też uwolnić podatników od konieczności dopłacania do deficytowych kopalń i hut przez likwidację niektórych z nich.
Co najmniej cztery nowe pułapki zastawił na przyszłość Polski rząd Jerzego Buzka. Reforma ubezpieczeniowa oraz ogromne powodzenie otwartych funduszy emerytalnych - a co za tym idzie: konieczność znaczniejszego niż zakładano dotowania w najbliższych latach ZUS (który opuściło 10 mln osób, nie zaś - jak przewidywano - 6 mln), a więc także potrzeba pozyskiwania w tym celu dużych sum pieniędzy - w praktyce uniemożliwi następnym rządom (jakiejkolwiek byłyby proweniencji) spowolnienie procesu prywatyzacji gospodarki. Z kolei reforma służby zdrowia najpewniej nie pozwoli już zatrzymać prywatyzacji i dalszego doskonalenia systemu ochrony zdrowia, a reforma edukacji wprawiła w ruch mechanizmy, które sprawią, że kształceni od tej pory Polacy będą na europejskim rynku warci coraz więcej. Natomiast Samorządna Rzeczpospolita - wyposażona we władzę dzięki reformie samorządowej ekipy Buzka - z pewnością już nigdy nie pozwoli sobie tej władzy odebrać i prędzej czy później odbierze centrali pieniądze potrzebne do jej efektywnego sprawowania.
Te zastawione całkiem niedawno przez koalicję AWS-UW pułapki na przyszłość są - miejmy nadzieję - nie do obejścia nie tylko przez wyłaniającą się niepostrzeżenie w połowie kadencji nową koalicję rządzącą RS AWS-SKL-ZChN-PPChD-UW, ale także przez każdą następną, z koalicją SLD-PSL (bis) włącznie (vide: "Rozmowa wprost" i "Warianty Krzaklewskiego"). Do kompletu sideł, które powinniśmy zastawić na udaną przyszłość Polski, brakuje nam już tylko przystąpienia do Unii Europejskiej; Polska jako członek zarówno UE, jak i NATO znalazłaby się bowiem w takiej pułapce, w jakiej jeszcze nigdy w swojej historii nie miała szczęścia się znaleźć - w pułapce, z której droga wyjścia wiodłaby już tylko w jednym kierunku - ku demokracji, dobrobytowi i bezpieczeństwu. A przecież chyba właśnie o to walczyli czterej pancerni i pies.
Na szczęście dla przyszłości Polski takich pułapek pozastawialiśmy na samych siebie znacznie więcej. Pierwszą serię sideł - uzdrawiając złotego, rozpoczynając prywatyzację gospodarki i uruchamiając mechanizmy wolnorynkowej konkurencji - ponad dziesięć lat temu zastawił gabinet Tadeusza Mazowieckiego, z ministrem finansów Leszkiem Balcerowiczem na czele. W pułapki te powpadali potem wszyscy bez wyjątku ministrowie finansów RP, powpadali razem z całymi rządami, co skutecznie uniemożliwiło przeprowadzenie w Polsce antygospodarczych eksperymentów na białoruską lub choćby tylko ukraińską modłę. Do pilnowania, abyśmy jednak jakimś cudem nie ominęli pułapek Balcerowicza (nazwanych dla niepoznaki planem Balcerowicza), przez kilka pierwszych lat III RP wynajęliśmy sobie MFW, do którego wstąpiliśmy - a jakże, najzupełniej dobrowolnie - parę lat wcześniej. Z kolei rząd Jana Olszewskiego zastawił na wszystkie następne rządy pułapkę bezpieczeństwa; ogłaszając, iż Polska powinna przystąpić do NATO, sprawił, że gdyby nawet któremuś z następnych gabinetów strzeliło do głowy zawrócić na wschód, to musiałby się tam wybrać sam, czyli bez wyborców. Masę pułapek pozastawialiśmy na siebie, przystępując do WTO i CEFTA, podpisując traktat stowarzyszeniowy z Unią Europejską oraz rozpoczynając negocjacje o przystąpieniu do UE: nie wolno nam teraz bez ograniczeń podnosić ceł (i w ten sposób szkodzić własnej gospodarce), nie wolno nam produkować wyrobów mleczarskich w brudnych mleczarniach, musimy zeuropeizować nasze prawo i zadbać o środowisko naturalne, musimy rozbić monopol TP SA, a w konsekwencji doprowadzić do obniżenia cen usług telekomunikacyjnych, musimy też uwolnić podatników od konieczności dopłacania do deficytowych kopalń i hut przez likwidację niektórych z nich.
Co najmniej cztery nowe pułapki zastawił na przyszłość Polski rząd Jerzego Buzka. Reforma ubezpieczeniowa oraz ogromne powodzenie otwartych funduszy emerytalnych - a co za tym idzie: konieczność znaczniejszego niż zakładano dotowania w najbliższych latach ZUS (który opuściło 10 mln osób, nie zaś - jak przewidywano - 6 mln), a więc także potrzeba pozyskiwania w tym celu dużych sum pieniędzy - w praktyce uniemożliwi następnym rządom (jakiejkolwiek byłyby proweniencji) spowolnienie procesu prywatyzacji gospodarki. Z kolei reforma służby zdrowia najpewniej nie pozwoli już zatrzymać prywatyzacji i dalszego doskonalenia systemu ochrony zdrowia, a reforma edukacji wprawiła w ruch mechanizmy, które sprawią, że kształceni od tej pory Polacy będą na europejskim rynku warci coraz więcej. Natomiast Samorządna Rzeczpospolita - wyposażona we władzę dzięki reformie samorządowej ekipy Buzka - z pewnością już nigdy nie pozwoli sobie tej władzy odebrać i prędzej czy później odbierze centrali pieniądze potrzebne do jej efektywnego sprawowania.
Te zastawione całkiem niedawno przez koalicję AWS-UW pułapki na przyszłość są - miejmy nadzieję - nie do obejścia nie tylko przez wyłaniającą się niepostrzeżenie w połowie kadencji nową koalicję rządzącą RS AWS-SKL-ZChN-PPChD-UW, ale także przez każdą następną, z koalicją SLD-PSL (bis) włącznie (vide: "Rozmowa wprost" i "Warianty Krzaklewskiego"). Do kompletu sideł, które powinniśmy zastawić na udaną przyszłość Polski, brakuje nam już tylko przystąpienia do Unii Europejskiej; Polska jako członek zarówno UE, jak i NATO znalazłaby się bowiem w takiej pułapce, w jakiej jeszcze nigdy w swojej historii nie miała szczęścia się znaleźć - w pułapce, z której droga wyjścia wiodłaby już tylko w jednym kierunku - ku demokracji, dobrobytowi i bezpieczeństwu. A przecież chyba właśnie o to walczyli czterej pancerni i pies.
Więcej możesz przeczytać w 6/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.