Groziło im po 10 lat więzienia
Proces w tej sprawie toczył się od lipca 2006 r. Prokuratura oskarżyła obu mężczyzn o to, że w sierpniu 2005 r. próbowali groźbami wymusić 150 tys. euro od jednego z łódzkich biznesmenów w zamian za rzekome załatwienie w jednym z banków w Austrii kredytu na kwotę 5,5 mln euro; kredytu tego jednak - zdaniem śledczych - nigdy nawet nie próbowali załatwić. Groziła im kara do 10 lat więzienia.
Według śledczych, pokrzywdzony biznesmen i Andrzej Jaroszewicz w 2004 r. założyli spółkę, która miała zbudować spalarnię szkodliwych odpadów w podłódzkim Zgierzu; udziałowcem miał być obywatel Chorwacji. Uzgodniono, że Chorwat zaciągnie w austriackim banku kredyt w wysokości 5,5 mln euro. Po kilku miesiącach Chorwat poinformował biznesmena, że kredyt zostanie przyznany, a koszty jego otrzymania wyniosą około 150 tys. euro.
"Żądania zamieniły się w groźby"
Zdaniem prokuratury, mimo że nie podpisano żadnej umowy ani listu intencyjnego, od czerwca 2005 roku oskarżeni zaczęli żądać od biznesmena zapłaty 150 tys. euro. Później - według prokuratury - żądania zamieniły się w groźby zamachu na życie i zdrowie pokrzywdzonego przy pomocy wynajętych Rosjan.
Andrzeja Jaroszewicza i Chorwata zatrzymali w sierpniu 2005 roku w jednej z restauracji w centrum Łodzi pracownicy firmy detektywistycznej Krzysztofa Rutkowskiego, do którego o pomoc zwrócił się biznesmen. Obaj oskarżeni od początku nie przyznawali się do winy i zaprzeczali, że grozili pokrzywdzonemu. Trzy miesiące spędzili w areszcie; wyszli z niego po wpłaceniu kaucji w wysokości po 50 tys. zł.
Prokuratura żądała dla obu oskarżonych kar po 2,5 roku więzienia. Sąd uznał jednak, że nie ma dowodów, że dochodziło do zastraszania biznesmena i uniewinnił obu mężczyzn. Po apelacji prokuratury wyrok utrzymał sąd odwoławczy.
Andrzej Jaroszewicz zgodził się na podawanie danych osobowych.
zew, PAP