Atak terrorystów na Rosję (aktl.)

Atak terrorystów na Rosję (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Komando kilkudziesięciu uzbrojonych terrorystów zajęło Centrum Teatralne w Moskwie. Wzięli 700 (!) zakładników i zaminowali teatr. - Zabiliśmy dwie osoby i dajemy Rosji 7 dni na negocjacje - podali zamachowcy.
Po południu agencje Reutersa i AFP poinformowały o trzech silnych wybuchach słyszanych od strony teatru, gdzie przetrzymywani są zakładnicy. Po nich nastąpiły pojedyncze strzały. Na razie nic więcej o nich nie wiadomo.

Terroryści wpuścili w czwartek rano do środka deputowanego do Dumy Państwowej, znanego piosenkarza i przedsiębiorcę Josifa Kobzona. Poinformowała o tym agencja ITAR-TASS, według której Kobzonowi towarzyszą przedstawiciele Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i moskiewski korespondent "Sunday Times" Mark Francetti.

Terroryści domagają się też umożliwienia im rozmowy z liderem liberalnego Sojuszu Sił Prawicowych (SPS), byłym wicepremierem Borysem Niemcowem.

Wcześniej żądali rozmowy z przywódcą demokratycznego Jabłoka Grigorijem Jawlińskim i współprzewodniczącą SPS Iriną Chakamadą. Chcą również, aby do teatru przyjechała rosyjska dziennikarka Anna Politkowska, znana ze swoich obiektywnych relacji z wojny w  Czeczenii.

Zagrozili też, iż zaczną zabijać zakładników, jeśli Rosja nie zacznie wycofywać wojsk z Czeczenii.

Według agencji ITAR-TASS, Czeczeni zapowiedzieli, że będą kolejno likwidować po dziesięciu ludzi.

Informację taką podał jeden z zakładników w rozmowie telefonicznej z dziennikarzem rozgłośni Echo Moskwy.

Rosyjski sztab operacyjny nawiązał kontakt z terrorystami. Według wypowiedzi przedstawiciela sztabu operacyjnego, kierującego akcją pod budynkiem na Dubrowce, terroryści "zaczynają przejawiać agresję".

Cytowany przez rosyjską agencję ITAR-TASS przedstawiciel sztabu zaznaczył, iż nawiązany z Czeczenami kontakt ma "stały charakter". Dodał jednak, że rozmowy stają się coraz trudniejsze, ponieważ terroryści "nieustannie zmieniają wysuwane warunki i stawiają nowe żądania rokowań".

W toku ostatniego kontaktu zażądali m.in. przybycia na miejsce Borysa Niemcowa - byłego wicepremiera i lidera sił prawicy. Wcześniej żądali przyjazdu innych polityków.

Mediacji, w celu uwolnieniu zakładników, podjęła się także międzynarodowa organizacja Lekarze bez Granic (MSF).

Przewodniczący organizacji Jean-Herve Bradaulle poinformował, że przedstawiciel MSF w Moskwie otrzymał już mandat rozpoczęcia misji, a on sam jeszcze dziś przyleci do Moskwy.

Według czeczeńskiego serwisu Kavkaz.org, terroryści mają na sumieniu dwie ofiary. W środku nocy kobieta usiłowała wejść do budynku okupowanego teatru. Terroryści uznali ją za agentkę Federalnej Służby Bezpieczeństwa i zastrzelili. Informacji tej nie potwierdzają niezależne źródła. Komando przetrzymujące zakładników w teatrze w Moskwie utrzymuje, iż około szóstej czasu moskiewskiego zastrzeliło milicjanta, który zbliżył się do  głównego wejścia do teatru.

Informacja taka została podana na stronie internetowej zwolenników niepodległości Czeczenii kavkaz.org. Nie potwierdziły jej źródła rosyjskie.

Według jednego z wcześniej wypuszczonych przez terrorystów zakładników kolumny podpierające budynek moskiewskiego teatru zostały obwiązane materiałami wybuchowymi. Według serwisu Lenta.ru, terroryści wrzucili także granat w grupę milicjantów otaczających budynek - szczęśliwie nikt nie ucierpiał. Na milicyjną próbę nawiązania dialogu terroryści odpowiedzieli seriami z broni automatycznej. Grożą wysadzeniem potężnego betonowego budynku w powietrze, gdyby tylko siły porządkowe podjęły szturm.

***

Wieczorem w środę do sali teatru wtargnęła grupa kilkudziesięciu napastników. Zamknęli salę, biorąc za zakładników 700 - 900 osób. Po kilku godzinach wypuścili 20 dzieci, a potem kolejnych 300 zakładników (niektórzy aktorzy, zamknięci przez terrorystów w garderobie, uciekli przez okno). Prawdopodobnie wśród zakładników jest ok. 30 obcokrajowców (nie Polaków - twierdzi nasza ambasada). Czeczeńcy zapowiadają rychłe zwolnienie cudzoziemców.

Jak relacjonował jeden z wypuszczonych chłopców, niedługo po rozpoczęciu spektaklu na widownię wtargnął zamaskowany terrorysta i wystrzelił w sufit. Aktorom kazał zająć miejsca na widowni. Tuż za nim na salę weszli inni, wśród nich kobiety obłożone ładunkami wybuchowymi. Powiedziały, że zaminują nimi salę, a w razie ataku służb specjalnych, wysadzą budynek w powietrze. Powiedziały też, że wypuszczą dzieci, ale nie wszystkie; zostały te starsze.

Czeczeńscy terroryści zwolnili w czwartek pięcioro zakładników, w tym troje dzieci - poinformował sztab operacyjny kryzysu. Sztab podał też, że uwolniono jednego cudzoziemca - obywatela Wielkiej Brytanii.

Wcześniej z okna z trzeciego piętra okupowanego budynku Centrum Teatralnego wyskoczył inny zakładnik - młody mężczyzna. Przy upadku doznał obrażeń nóg.

W obu przypadkach nie ujawniono żadnych danych na temat zakładników.

W momencie ataku Czeczenów na widowni w sali teatralnej znajdowało się do tysiąca osób, w tym - 62 cudzoziemców. Dotychczas terroryści zwolnili kilkadziesiąt osób, głównie dzieci, muzułmanów i Gruzinów.

Nie doszło do skutku zwolnienie cudzoziemców - jak podał rosyjski sztab operacyjny, terroryści uznali, iż nie spełniono ich warunków, gdy część zagranicznych dyplomatów spóźniła się na wyznaczony termin przekazania zagranicznych zakładników. W teatrze są przedstawiciele 17 państw. Prawdopodobnie nie ma wśród nich Polaków.

Na czele kilkudziesięcioosobowej grupy stoi krewny czeczeńskiego dowódcy polowego Arbi Barajewa (zabitego niedawno przez Rosjan) - podało BBC. Później Czeczeni przedstawili się jako "kamikadze z 29. dywizji", której dowódcą jest niejaki Mowsar Barajew. Jedna z wypuszczonych zakładniczek (ciężarna kobieta) powiedziała telewizji NTV, że wśród terrorystów jest 14 kobiet, mających na sobie pasy z materiałami wybuchowymi.

Swe ostrzeżenia i żądania terroryści przekazują za pośrednictwem telefonów komórkowych, należących do przetrzymywanych na sali teatralnej widzów.

Przed frontem budynku teatru zajęły stanowiska dwa pojazdy opancerzone Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Na miejsce przybyły też grupy jednostek antyterrorystycznych w kaskach i z bronią ciężką. Władze miasta zarządziły pełną mobilizację wszystkich pracowników służb specjalnych i milicji. Analizowany jest plan budynku. Milicja ewakuowała mieszkańców sąsiednich budynków i usunęła z okolic zaparkowane samochody. Ściągnięto natomiast straż pożarną i karetki pogotowia. Podstawiono także kilkadziesiąt autokarów do ewentualnego wywiezienia zakładników. Jednocześnie są rozważane warianty dostarczenia dla zakładników żywności i napojów.

Wiaczesław Igrunow wraz z grupą innych deputowanych rosyjskiej Dumy próbował w gmachu prowadzić rozmowy z porywaczami. Nie udało im się. "Terrorystów jest 40-50," - relacjonował. Twierdzi, że napastnicy mogą wysadzić gmach. "Grupa terrorystów jest zdeterminowana. Nie są to ludzie, o których możemy powiedzieć, żeby ich zasady moralne powstrzymały ich przed najgorszym" - powiedział parlamentarzysta. Natomiast Kavkaz.org, cytując słowa dowódcy komanda, podaje: "Nie przyszliśmy żeby przeżyć, tylko by zginąć".

Achmed Zakajew, pełnomocnik prezydenta zbuntowanej Czeczenii, nie przyznaje się do powiązań z atakującymi. Określił jednak atak terrorystów mianem "gest rozpaczy". Terroryści wyrazili gotowość do rozmów z przedstawicielami społeczności międzynarodowej. Z władzami Rosji rozmawiać nie chcą - powtarzając warunek: skończyć wojnę w Czeczenii.

Oddział terrorystów czeczeńskich odmawia "na razie uwolnienia cudzoziemców, ponieważ porozumienia wstępne nie zostały dotrzymane" - oświadczył przedstawiciel Kremla Aleksandr Maczewski.

Nie podano, o jakie porozumienia chodzi.

Tymczasem, z powodu groźby zamachu terrorystycznego w czwartek rano zamknięto trzy stacje metra w Petersburgu.

Jak podaje rosyjska agencja ITAR-TASS, anonimowy mężczyzna telefonicznie ostrzegł służby miejskie o planowanym zamachu.

Obecnie trwa przeszukiwanie stacji.

les, em, sg, pap, lenta.ru, kavkaz.org