Uczestnicy narodowej ekspedycji pod honorowym patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego, dzielą bazę z alpinistami międzynarodowej wyprawy, w składzie której są także Polacy - operator filmowy Dariusz Załuski i Tamara Styś. 9 marca górę od strony południowej atakowali zupełnie nową drogą: Austriak Gerfried Goeschl (kierownik), Szwajcar Cedric Hahlen oraz Pakistańczyk Nisar Hussain. Natomiast Bielecki z Tychów i Gołąb z Gliwic, wspierani przez Artura Hajzera z Mikołowa, podążali tzw. drogą japońską od strony północno-zachodniej, którą miał schodzić zespół Goeschla. Do tej pory nie wiadomo, jakie są losy tych trzech osób. - Nadzieja umiera ostatnia. Do obozu I wyszło dwóch wspinających się tragarzy pakistańskich, tam spędzili noc i dziś idą do "dwójki". Jeśli przylecą helikoptery, do akcji poszukiwawczej ma się włączyć trzech alpinistów z Pakistanu, m.in. zdobywca Everestu Hassan Sadpara - poinformował 49-letni Hajzer.
Uczestnicy międzynarodowej wyprawy 9 marca atakowali szczyt w stylu alpejskim, od drugiego obozu na wysokości 6700 m. Kiedy Bielecki i Gołąb stanęli na wierzchołku o godz. 8:30, zespół Goeschla miał do szczytu jeszcze 400 m. - W południe nastąpiło gwałtowne załamanie pogody. Adam i Janusz o czternastej byli już poniżej trzeciego obozu. Co się stało wówczas z Austriakiem, Szwajcarem i Pakistańczykiem, tego nie wiemy. Zabrali ze sobą namiot, mogli go rozbić i przeczekiwać, ale mieli mało żywności i paliwa do maszynki. Wiatr mógł też rozerwać namiot - wtedy szanse przeżycia są zerowe z uwagi na wychłodzenie organizmu. Ostatni kontakt radiowy z Gerfriedem był 9 marca o 9 rano - relacjonował Hajzer, mający w dorobku m.in. sześć ośmiotysięczników.
Na dziewięć spośród 14 ośmiotysięczników jako pierwsi wspięli się zimą Polacy, w tym na jeden z Włochem Simone Moro. Niezdobyte o tej porze roku pozostały jeszcze trzy góry: Broad Peak (8047 m), Nanga Parbat (8126 m) i K2 (8611 m) - wszystkie leżą na terenie Pakistanu.PAP, arb