Sankcje dla oligarchów
Wśród osób, które pojawią się na unijnej czarnej liście, będzie trzech oligarchów białoruskich i ich firmy. Chodzi, m.in. o Anatola Tarnauskiego, który jest generalnym przedstawicielem budowlano-inwestycyjnej grupy Univest we Wspólnocie Niepodległych Państw (WNP). Na terenie Białorusi działa stosunkowo niedawno, bo od 2001 r., ale jest dobrze znany w Rosji i na Ukrainie. Przez długi czas stał na czele ukraińskiej firmy przetwórstwa ropy TNG „Runo", a pod koniec lat 90. i na początku XXI w. był wiceprezesem państwowej firmy rosyjsko-białoruskiej Sławnieft. Białoruska filia Univestu od 2006 r. jest jednym z 10 największych podatników na Białorusi. Media donosiły też, że ma własny tabor kolejowy oraz bazę paliwową pod Homlem. To także jeden z największych deweloperów Mińska i okolic.
Wśród innych oligarchów, których mają dotknąć unijne sankcje jest prezesa klubu piłki nożnej Dynamo Mińsk Jury Czyż (posiada m.in. sieć hipermarketów, zakłady mięsne i ma znaczny udział w krajowym runku paliwowym), a także biznesmen i gospodarczy doradca prezydenta Alaksandra Łukaszenki, Uładzimir Piefcieu. Już w czerwcu UE objęła Piefcieua zakazem wizowym i zamroziła aktywa trzem jego firmom: produkującej broń firmie Biełtiecheksport, która handlowała m.in. z reżimem libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego, hazardowej Sport-Pari oraz telekomunikacyjnej Biełtielekom. W piątek UE ma dołożyć do listy kilka nowych powiązanych z nim firm.
"Ten kompromis jest zgniły"
Z sankcji wyłączone będą cztery firmy białoruskie Czyża, współpracujące z Łotwą i Słowenią. Chodzi m.in. o firmę powiązaną ze słoweńską Riko Group, która działa na Białorusi od 2000 r., pomaga Czyżowi m.in. w wartej 57 mln dolarów budowie hotelu Kempinski w Mińsku. Wyłączenie tych firm z sankcji to warunek, jaki Słowenia i Łotwa postawiły, by w ogóle zgodzić się na nowe restrykcje ekonomiczne wobec reżimu. Inne kraje nie mają wyjścia, jeśli chcą, żeby w ogóle był jakiś postęp w nakładaniu środków represyjnych na Białoruś - wyjaśniły źródła.
- Ten kompromis jest "zgniły" - ocenił dyplomata jednego z krajów UE. Wciąż nie ma pewności, czy 23 marca będzie jedność wszystkich 27 państw w sprawie sankcji. Zastrzeżenia zgłaszały Wielka Brytania i Francja. Ale nie dlatego, że są orędownikami najsurowszego obchodzenia się z reżimem Łukaszenki. - Nie chcą tworzyć precedensu w postaci jakichś wyjątków. Bo potem inny kraj zażąda tego samego, jeśli będą decydowane kolejne sankcje wobec Syrii czy Iranu - wyjaśnił dyplomata. Spodziewa się on jednak, że ostatecznie i Londyn i Paryż ustąpią, bo jest na nie wywierana duża presja, by zastosować sankcje.
ja, PAP