To prosta konsekwencja decyzji o wyczarterowaniu samolotów dla VIP-ów od LOT-u.
Od czerwca 2010 r. do dyspozycji najważniejszych polityków są dwa embraery. Brazylijskie samoloty mają jednak za mały zasięg, by przelecieć Atlantyk. Komercyjny czarter odpowiedniej maszyny na jeden lot raczej nie wchodzi w grę. – Gdybyśmy chcieli w obu przypadkach wyczarterować boeinga 767, łączny koszt wyniósłby 2 mln zł. Nasz budżet byłby zrujnowany. Dlatego pozostaje lot rejsowy. Prezydent będzie musiał lecieć razem z podpitymi góralami lecącymi do pracy w Chicago – martwi się urzędnik Kancelarii Prezydenta. Górale będą w siódmym niebie, w przeciwieństwie do służb bezpieczeństwa na lotnisku.
– W Stanach podchodzi się do procedur poważnie. Prezydent wychodzący z rejsowego samolotu wyjściem dla zwykłych pasażerów to sytuacja kuriozalna. Cały system bezpieczeństwa lotniska będzie postawiony na nogi – ocenia Tomasz Hypki, ekspert lotniczy.
O lotach VIP-ów czytaj więcej w poniedziałkowym numerze "Wprost"