Podejrzani to Michał K. i Rafał S. Na wniosek prokuratury sąd aresztował obu na trzy miesiące, wobec trzeciego sprawa zostanie umorzona. - Jeden z mężczyzn przyznał się do stawianego mu zarzutu, drugi się nie przyznaje. Ze względu na dobro śledztwa nie możemy podawać szczegółów naszych ustaleń - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus.
Jak wyjaśniła, motywem działania podejrzanych była chęć zdobycia pieniędzy. - Wybrali przypadkowy dom na odludziu, myśleli, że nikogo nie będzie w środku. Kiedy okazało się inaczej, zabili mieszkańców i ich obrabowali, a leśniczówkę i samochód spalili dla zatarcia śladów - powiedział Mazur-Prus. Oprócz pieniędzy mężczyźni zrabowali też broń i amunicję, które policja odzyskała.
Ofiary to leśniczy oraz jego żona - katechetka z miejscowej szkoły. Ich zwęglone ciała znaleziono po ugaszeniu pożaru leśniczówki. Śledczy jeszcze tego samego dnia przyjęli, że ludzie ci mogli zostać zabici, a pożar wywołano, by zatrzeć ślady zbrodni. Przeprowadzona sekcja zwłok ujawniła na ciele mężczyzny i kobiety rany kłute, ślady użycia ostrego narzędzia.
Niedługo po zauważeniu pożaru budynku, w pobliżu jeziora Płotki, około 7 km od leśniczówki, znaleziono palący się samochód, który należał do ofiar. Z leśniczówki zginęły trzy sztuki broni myśliwskiej: sztucer i dwie strzelby.
zew, PAP