Jeśli będzie nakaz zatrzymania Barta i Katarzyny, jestem nawet w stanie sam ich dowieźć - mówi w wywiadzie dla "Dziennika Zachodniego" Krzysztof Rutkowski.
Rutkowski mówi, że Bartosz i Katarzyna Waśniewscy na razie do Łodzi nie wracają. - Ci młodzi ludzie nie mogą się już tam czuć bezpiecznie. Są więc na Śląsku pod opieką rodziny i moich pracowników. Mimo wszystko, moim zdaniem, są tu bezpieczniejsi niż w pierwotnie przygotowanym specjalnie dla nich miejscu - dodaje.
Ujawnia, że ma teraz problem, gdzie ich zabrać. - Zostali wywołani do tablicy przez prokuraturę. W zasadzie to powinniśmy wystosować teraz apel do prokuratury, aby zapewniła tym młodym ludziom opiekę. Przygotowaliśmy im fragment życia, daliśmy wędkę, która teraz została im wytrącona - mówi.
Rutkowski dodaje również, że "ma pewne przypuszczenia, że komuś zależało, aby ich na przykład zatrzymać właśnie w mieszkaniu zorganizowanym przez Rutkowskiego". - Czekam w tej chwili na jedno - rezultat merytoryczny. Jeśli będzie nakaz ich zatrzymania, jestem nawet w stanie sam ich dowieźć, są tu, na miejscu. Nie mam zamiaru wchodzić w konflikt czy być konkurencją dla organów ścigania - mówi Krzysztof Rutkowski.
"Dziennik Zachodni", ps