Według Antoniego Macierewicza (PiS) przez określenie, że kontrola dotyczy lat 2005-10 NIK "spłaszczyła ocenę całej sytuacji". - Na skutek utopienia tej dramatycznej i szczególnej wizyty, jaką była ta z 10 kwietnia 2010 r., w szeregu innych, uniemożliwiono zbadanie działania organów państwowych podczas i w związku z tą katastrofą - dodał. Jak podkreślił, MSWiA ma ustawowy obowiązek określania zakresu ochrony prezydenta. - To nie jest kwestia nadzoru, ale jego ustawowy obowiązek, co ma również konsekwencje karne - mówił. Ma on za złe NIK, że Izba nie skierowała własnego zawiadomienia do prokuratury w tej sprawie.
"Odpowiedzialność za katastrofę ciąży na rządzie"
Pogląd Macierewicza podziela Anna Fotyga (PiS). Jej zdaniem "ciężar odpowiedzialności za katastrofę smoleńską leży po stronie rządu". Jak przypomniała, ocenia to z punktu widzenia swego doświadczenia jako szefowej Kancelarii Prezydenta, ministra spraw zagranicznych oraz osoby zajmującej się polityką zagraniczną w kancelarii premiera Jerzego Buzka. Według niej "nie ma wątpliwości, że polski MSZ nie chciał, by wizyta prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu doszła do skutku".
"Największa po wojnie tragedia"
Elżbieta Kruk (PiS) również krytykowała połączenie przez NIK badania katastrofy smoleńskiej z lotami z lat 2005-10. - Tak być nie może, to jednak była największa po wojnie tragedia narodowa. NIK umknęło też, że jesteśmy członkami NATO i że badając lot do Smoleńska, trzeba było wziąć pod uwagę, że na pokładzie samolotu byli zwierzchnik sił zbrojnych państwa NATO oraz natowscy generałowie - mówiła Kruk.
- A czemu nie zaczęto kontroli od grudnia 2003 r., gdy doszło do wypadku śmigłowca z premierem Leszkiem Millerem na pokładzie - można byłoby prześledzić, jakie wnioski wyciągnięto z tamtego zdarzenia i co uległo zmianie? - pytał Andrzej Duda (PiS). Jego partyjny kolega Tadeusz Dziuba apelował, aby NIK w osobnym trybie zbadała samą katastrofę smoleńską.
ja, PAP