Zdaniem komentatorów, afera obciąża całą czeską prawicę, w tym prezydenta Czech Vaclava Klausa. Ujawnione materiały to zapis podsłuchów rozmów telefonicznych Bema z lobbystą i deweloperem Romanem Janouszkiem. Bem jeszcze do poniedziałku należał do głównego ugrupowania centroprawicowej koalicji rządzącej - Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS). Zrzekł się legitymacji partyjnej pod naciskiem premiera Petra Neczasa oraz pozostałych czołowych przedstawicieli ODS, mimo że sam w latach 2004-2008 był jej wiceszefem, należąc do jej najsilniejszych i najbardziej rozpoznawalnych polityków. Wciąż zasiada w parlamencie.
Co było na podsłuchach?
Ujawnienie zapisów z podsłuchów prowadzonych przez agencję bezpieczeństwa wewnętrznego BIS w 2007 roku jest wyjątkowo niekorzystne dla rządzącej centroprawicy. W Pradze od lat mówiło się o niejasnych przedsięwzięciach kierowanego przez Bema ratusza, miasto do dziś płaci za niezrealizowane projekty, mimo że zarządzają nim nowi ludzie. Jednak premier Neczas w odpowiednim czasie nie zareagował na te informacje, co wzbudza podejrzenia opinii publicznej i mediów, iż w aferę mogło być zamieszanych więcej polityków ODS.
Co ma do powiedzenia Klaus?
Bem był także przez wiele lat blisko związany z prezydentem Czech Vaclavem Klausem i jego eurosceptyczną frakcją. Klaus oświadczył, iż "na temat stosunków pana Bema z panem Janouszkiem" nie ma nic do powiedzenia. Jak jednocześnie zaznaczył, "podsłuchy są bardzo nieszczęśliwą sprawą, która niszczy naszą demokrację". Cytowany obszernie przez czeskie media komentarz, jaki zamieścił słowacki, opiniotwórczy dziennik "Sme", głosi, iż największy osobisty udział w korupcji w czeskiej polityce ma prezydent Klaus. Zdaniem gazety, to nie przypadek, że bardziej martwi go ujawnienie podsłuchów niż to, że praski ratusz stał się symbolem korupcji.
Sprzedaż majątku miasta
Według zapisów z podsłuchów, Janouszek współdecydował o sprzedaży majątku miasta, planie zagospodarowania przestrzennego czy obsadzie zarządów spółek. Miał także przekonywać urzędników magistratu do przymykania oczu na podejrzane projekty. Ponadto fundował pracownikom ratusza kosztowną odzież, biżuterię i sprzęt sportowy, co miało zagwarantować korzystne dla niego decyzje. Bem wszystkiemu zaprzecza i twierdzi, że w jego zachowaniu nie było nic nadzwyczajnego. Podkreśla, że w celu zdjęcia odpowiedzialności z partii zrzeka się członkostwa w ODS, ale nie zrezygnuje z mandatu poselskiego, gdyż nie udowodniono mu żadnej winy. Tłumaczy, że rozmowy z Janouszkiem nie miały żadnego wpływu na decyzje ratusza.
Całą sprawą, oprócz policji, zajmuje się parlamentarna komisja ds. służb specjalnych. Afera objęła też praską policję. W miniony piątek w Pradze doszło do zatrzymania Janouszka za jazdę pod wpływem alkoholu oraz ucieczkę z miejsca spowodowanego przez niego wypadku, w którym ranna została Wietnamka. We wtorek wyszło na jaw, że biorący udział w akcji policjanci - najprawdopodobniej pod wpływem nacisków przełożonych - popełnili wiele błędów, pozwalali Janouszkowi telefonować i ostatecznie zwolnili go do domu. Za bliskie kontakty z Janouszkiem komendant czeskiej policji Petr Lessy zdymisjonował swego zastępcę Vladislava Husaka, a wyjaśnianie okoliczności wypadku, do którego doszło w Pradze, zlecił komendzie wojewódzkiej w Hradcu Kralove. Lessy do rezygnacji wezwał też szefa praskiej policji Martina Vondraczka, który - jego zdaniem - ponosi odpowiedzialność za zaniedbania w tej sprawie. Czeskie media już w ubiegłym roku wspominały o spotkaniach Husaka, Bema i innych polityków ODS z Janouszkiem. Ich rozmowy miały odbywać się w secesyjnym Miejskim Domu Reprezentacyjnym na Placu Republiki w centrum Pragi. Janouszkowi za spowodowanie wypadku grozi do 10 lat więzienia.
eb, pap