"Partia Republikańska jest bliska wysunięcia Mitta Romneya jako kandydata w wyborach prezydenckich w 2012 roku. O przełomie w nastrojach Republikanów na rzecz faworyta walki o nominację przesądziło jego twarde stanowisko wobec Rosji, zajęte w czasie skandalu związanego z wypowiedzią prezydenta Baracka Obamy na temat tarczy antyrakietowej" - podkreśla rosyjska gazeta.
"Kommiersant" wskazuje, że główny konkurent Romneya, były senator ze stanu Pensylwania Rick Santorum zadeklarował już, że gotów jest objąć urząd wiceprezydenta w jego administracji. W ocenie dziennika "skandal, jaki wybuchł po upublicznieniu uwag prezydenta Obamy na temat obrony przeciwrakietowej i stosunków z Rosją, gwałtownie podniósł autorytet lidera republikańskiego wyścigu w oczach wahających się konserwatystów". "Po wystąpieniu byłego gubernatora (stanu Massachusetts), w którym określił on Rosję jako +geopolitycznego wroga numer jeden+, poparło go kilku wpływowych senatorów z ramienia Partii Republikańskiej" - odnotowuje "Kommiersant".
"Jednak głównym podarunkiem dla Romneya stał się list trzeciej osobistości w państwie - przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna Boehnera do prezydenta Obamy, w którym zażądał on od gospodarza Białego Domu natychmiastowych wyjaśnień w sprawie jego gotowości do przejawienia +większej elastyczności+ podczas negocjacji z Rosją na temat tarczy antyrakietowej" - konstatuje gazeta. "Kommiersant" dodaje, że "w ten sposób przywódca Kongresu USA faktycznie powtórzył tezy Romneya o Rosji, przedstawione przezeń w niedawnym artykule w piśmie Foreign Policy".
Dziennik przytacza też opinię amerykanisty z Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego (MGU) Jurija Roguliowa, który zwrócił uwagę, że "neokonserwatyści tradycyjnie przywiązują szczególną wagę do problemów bezpieczeństwa narodowego". - Tak więc krytykując Obamę w sprawie obrony przeciwrakietowej, Romney eksploatuje temat, który pomoże mu umocnić się w oczach partyjnych kolegów - wskazał politolog.
We wcześniejszym komentarzu poświęconym poniedziałkowym rozmowom prezydentów Rosji i Stanów Zjednoczonych przy okazji światowego szczytu nuklearnego w Seulu "Kommiersant" zauważył, że Kreml jasno określił się tam ze swoimi sympatiami w listopadowych wyborach prezydenckich w USA.
Gazeta podała, że po zakończeniu szczytu Dmitrij Miedwiediew w rozmowie z dziennikarzami zamiast podsumować jego rezultaty, ocenił głównych uczestników amerykańskiego wyścigu prezydenckiego. - Kolegę Baracka Obamę pan Miedwiediew określił jako "typowego, proamerykańskiego prezydenta", a jego prawdopodobnemu przeciwnikowi Mittowi Romneyowi, który nazwał Rosję "geopolitycznym wrogiem numer jeden", poradził, by "używał głowy" - przekazał "Kommiersant".
Podczas spotkania z Miedwiediewem w Seulu - nie wiedząc, że ich rozmowom przysłuchują się już dziennikarze - amerykański prezydent powiedział, że po jesiennych wyborach, w których ubiega się o reelekcję, "będzie miał większą swobodę manewru" w sprawie tarczy. Poprosił też, aby "dano mu czas". W USA wypowiedź tę podchwyciły prawicowe media, sugerując, że prezydent jest gotów do bliżej nieokreślonych ustępstw wobec Rosji. Natomiast Romney, komentując dla telewizji CNN słowa Obamy, napiętnował Rosję jako "wroga geopolitycznego numer jeden".
eb, pap