Deklaracja - która w przeciwieństwie do rezolucji nie jest dokumentem prawnie wiążącym - ma nadać formalny charakter zobowiązaniom reżimu w Damaszku co do pełnego zawieszenia broni między siłami rządowymi a rebeliantami i potwierdzić jego zgodę na przyjazd obserwatorów ONZ do Syrii.
Annan poinformował członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, że Syria zgodziła się zakończyć do 10 kwietnia ruch wojsk w kierunku miejsc zamieszkanych. Do tego dnia ma też nastąpić wycofanie ciężkiej broni z miast, po czym ma się zacząć wycofywanie żołnierzy. Gdy siły rządowe wstrzymają się od używania siły, rebelianci będą mieli 48 godzin na zakończenie działań zbrojnych, choć opozycja nie złożyła jeszcze ostatecznego zobowiązania w tej sprawie.
ONZ rozważa wysłanie na miejsce 250 obserwatorów w celu nadzorowania zawieszenia broni, ale w tym celu konieczna będzie podstawa prawna w postaci rezolucji Rady Bezpieczeństwa. Tymczasem jej przyjęcie nie jest przesądzone, zważywszy na fakt, że Rosja i Chiny, dysponujące w tym gremium prawem weta, już dwa razy zawetowały rezolucje poświęcone sytuacji w Syrii. Już w tym tygodniu do Syrii ma się jednak udać misja ekspertów ONZ złożona z sześciu wojskowych i jednego cywila, by ocenić warunki przysłania 250-osobowego kontyngentu. Kontyngent ma być sformowany z członków sił ONZ stacjonujących w południowym Libanie i na Wzgórzach Golan, ale wysłanie misji może zając nawet dwa miesiące - szacują oenzetowscy eksperci. Trzeba bowiem zapewnić kilkadziesiąt wozów opancerzonych i środki łączności.Agencja Reutera zauważa, że do tej pory nie było widać oznak tego, iż prezydent Syrii Baszar el-Asad chce dotrzymać obietnicy i wprowadzić w życie sześciopunktowy plan Annana. Także Stany Zjednoczone Zachowują co do tego sceptycyzm, a amerykańska ambasador przy ONZ Susan Rice wyraziła wręcz obawę, że w najbliższych dniach na nowo zacznie rozkręcać się w Syrii spirala przemocy.Według ONZ w czasie trwających od roku antyprezydenckich wystąpień syryjskie siły bezpieczeństwa zabiły ponad 9 tys. ludzi. Z kolei władze w Damaszku twierdzą, że rebelianci zabili 3 tys. żołnierzy i policjantów.
PAP, arb