"Niech oni się wezmą do roboty!"
- Chciałbym, aby koalicja PO-PSL była zmuszona do prawdziwej roboty, żeby czuła po prostu, że się jej pali grunt pod nogami i wzięła się do solidnej roboty - w ten sposób Palikot wyjaśniał, dlaczego zgadza się na polityczne transfery. Zdaniem lidera Ruchu Palikota jednym ze sposobów, aby koalicjantów "zagonić do pracy", jest doprowadzić do sytuacji, że będą musieli podjąć realny dialog społeczny, ponieważ nie będą mieli większości w Sejmie. Gdyby zapowiedzi Palikota zostały zrealizowane i dwóch posłów PO przeszło do klubu Ruchu Palikota, koalicja PO-PSL miałaby w Sejmie łącznie 232 posłów - tylko o dwa głosy więcej niż wynosi połowa ustawowej liczby mandatów.
Zdaniem lidera Ruchu sytuacja między PO a PSL jest obecnie bardzo krytyczna. - Mamy do czynienia z pewną iluzją tej koalicji - ocenił. Według niego w poprzedniej kadencji ta koalicja polegała na tym, że "wyodrębniono osobne światy - PO się nie mieszała w to, co robiło PSL, a PSL w to, co robi PO". W rezultacie oba ugrupowania - zdaniem Palikota - "za wiele nie robiły i to jakoś funkcjonowało, a kiedy przyszedł okres realnego działania, to pojawiły się problemy".
Graś jest sceptyczny
Perspektywa osłabienia koalicji nie zaniepokoiła rzecznika rządu. - Najpierw trzeba zobaczyć, czy takie transfery rzeczywiście będą miały miejsce. Szczerze mówiąc jestem sceptyczny. My otrzymujmy sygnały od Ruchu Palikota, od ludzi, którzy byliby zainteresowani przejściem do PO, ale nie podniecamy się tym, na spokojnie - przekonywał Graś. Rzecznik przypomniał, że Palikot "niedawno ogłaszał, że 10 osób z PO będzie do niego przechodzić, potem mówił o czterech, teraz mówi o dwóch". - Zobaczymy, jak to będzie przez święta, ale zarówno panu Januszowi Palikotowi, jak i całemu jego Ruchowi życzymy serdecznie spokojnych, zdrowych i wesołych świąt - dodał Graś.
Palikot, odnosząc się do wypowiedzi rzecznika rządu, zaznaczył, że nie zapowiadał przejścia 10 posłów PO do klubu Ruchu Palikota. - My mówiliśmy, że 10 posłów rozmawia z nami na temat przejścia i to jest prawda. Rzeczywiście, wcześniej czy później, raczej później niż wcześniej, te nazwiska padną posłów, z którymi żeśmy rozmawiali. My nie podgrzewamy atmosfery, jestem przekonany, że do transferów dojdzie - zapewnił. Jego zdaniem sytuacja między PO a PSL jest obecnie bardzo krytyczna. - Mamy do czynienia z pewną iluzją tej koalicji - ocenił.
-Intuicja mi mówi, że tak, czy inaczej będzie zachowana mniej więcej ta sama proporcja (w Sejmie), jaka jest w tej chwili. Mam wielką siłę przyciągania, tam przynajmniej twierdziła 30 lat temu moja małżonka - powiedział o zapowiedzi transferów Donald Tusk.
PAP, arb, is