Z kolei w Maryland, zgodnie z przewidywaniami, przewaga Romneya nad rywalami była dużo wyraźniejsza - z Santorumem wygrał tam różnicą ponad 15 punktów procentowych. W Waszyngtonie Santorum w ogóle nie znajdował się na liście kandydatów, gdyż nie zdobył tam wymaganej liczby podpisów.
Według wielu ekspertów po tych zwycięstwach nominacja Romneya na kandydata Republikanów w tegorocznych wyborach jest już praktycznie niezagrożona. W ostatnim czasie poparcie dla niego wyraziło wielu prominentnych polityków Partii Republikańskiej - m.in. były prezydent George W. Bush i popularny senator z Florydy Marco Rubio. Proporcjonalny system przydzielania delegatów na partyjną konwencję przedwyborczą w sierpniu, który obowiązuje w większości stanów, sprawia jednak, że były gubernator wciąż nie zdobył wymaganego minimum - 1144 delegatów - potrzebnego do nominacji. Tymczasem - mimo apeli kierownictwa Partii Republikańskiej - Santorum nadal odmawia wycofania się z konkurencji. Po prawyborach, które odbyły się 3 kwietnia oznajmił, że republikański establishment próbuje narzucić partii swego faworyta, ale wyścig "jest dopiero na półmetku". Santorum ma nadzieję na zwycięstwo w swoim rodzinnym stanie Pensylwania i w kilku stanach na konserwatywnym południu.
PAP, arb