Jak powiedział Krzysztof Hajdas z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji, kubeł wody wylany na głowę przypadkowej osoby, która sobie tego nie życzy, nie jest tradycją, tylko właśnie chuligańskim wybrykiem. A oblewanie wodą jadących samochodów może prowadzić do tragicznych wypadków. - W poniedziałek na ulicach, w parkach, w okolicach osiedli będzie więcej patroli policyjnych. Będziemy zwracać uwagę na to czy dobra zabawa nie przeradza się w chuligańskie wybryki - dodał Hajdas.
Drugi dzień świąt Wielkanocnych, traktowany jest przez polski Kościół katolicki jako kontynuacja święta zmartwychwstania Chrystusa. W tradycji ludowej Poniedziałek Wielkanocny znany jest jako śmigus-dyngus albo lany poniedziałek. Kiedyś były to dwa odrębne zwyczaje - śmigus oznaczał smaganie rózgami po nogach, zaś dyngus - oblewanie wodą i zbieranie datków stanowiących wielkanocny "okup". Przemoczona odzież i mokre włosy miały świadczyć o powodzeniu panny. W ostatnich latach zwyczaj oblewania wodą nabrał, szczególnie w miastach, zupełnie innego charakteru. Były przypadki, gdy młodzi ludzie wiadrami wody oblewali nie tylko przechodniów, ale też jadące ulicą samochody. Jak powiedziała rzeczniczka warszawskiej straży miejskiej Monika Niżniak, z roku na rok strażnicy odnotowują jednak coraz mniej incydentów związanych ze śmigusem-dyngusem. - Jeszcze dwa lata temu organizowaliśmy specjalne działania w ramach lanego poniedziałku, teraz liczba "zdarzeń" spada - powiedziała.
- Jeśli już do takich incydentów dochodzi, to są to najczęściej głupie wybryki i głupie zachowania, polegające na wylewaniu dużej ilości wody do stojących autobusów i tramwajów na przystankach, zrzucanie worków napełnionych wodą z balkonów i okien. W ubiegłym roku było 7 bądź 8 incydentów i żaden nie zakończył się środkami karnymi - powiedziała. - O ile śmigus-dyngus - to tradycja i polewanie się wodą w momencie, kiedy osoby trzecie wyrażają na to zgodę, nie jest wykroczeniem, nie jest naruszeniem prawa, to w sytuacji kiedy tak nie jest, możemy mieć do czynienia z wybrykiem w myśl art. 51 kodeksu wykroczeń - przypomniała rzeczniczka. - W tym momencie strażnicy będą podejmować interwencję wobec takich osób - powiedziała.
Osoby nieletnie biorące udział w tego typu incydentach straż miejska przekazuje policji, która dalej prowadzi czynności. - W przypadku osób dorosłych, możemy taką osobę ukarać mandatem (...) oczywiście pod warunkiem, że został spełniony jeden warunek tzn. zostanie poszkodowana osoba - wyjaśniła Niżniak. Przez cały świąteczny weekend więcej policjantów będzie też na drogach m.in. krajowych i dojazdowych do miast. Będą sprawdzać szczególnie prędkość, z którą jadą kierowcy, ich trzeźwość i sposób przewożenia dzieci.
eb, pap