W przemówieniu na konferencji prezydent powiedział, że kobiet nie należy sprowadzać do roli politycznej grupy interesów, ale trzeba widzieć w nich jeden z motorów rozwoju gospodarki. Zaznaczył, że problemy kobiet są mu szczególnie bliskie, gdyż wychowała go samotna matka. Więcej kobiet niż mężczyzn w USA kończy dziś wyższe uczelnie i coraz częściej stają się one głównym żywicielem rodziny.
Jeszcze w zeszłym roku Romney cieszył się niemal taką samą popularnością wśród kobiet jak Obama. Rywale Romneya, zwłaszcza Rick Santorum, w swej kampanii położyli nacisk na kwestie społeczno-kulturowe, takie jak prawa gejów, aborcja i zapobieganie ciąży, sugerując, że jako prezydenci zastosują rozwiązania bardziej konserwatywne. Zraziło to kobiety do Republikańskich kandydatów.
Wypowiedzi Santoruma, który w pewnym momencie zagrażał czołowej pozycji Romneya w wyścigu do nominacji prezydenckiej, spowodowały, że w lutym i marcu niemal wszystkie kobiety określające się jako niezależne wyraziły poparcie dla Obamy. Po atakach Santoruma na aborcję i antykoncepcję ruszyła kontrofensywa PR Romneya i kierownictwa GOP, w której podkreślono, że kobiety "nie interesują się sprawą aborcji" i leży im na sercu wyłącznie sytuacja gospodarki. Wybory prezydenckie w USA odbędą się 6 listopada.
ja, PAP