MAK nie wróci do sprawy Smoleńska

MAK nie wróci do sprawy Smoleńska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rosyjska prasa podaje, że nie będzie nowych informacji dotyczących katastrofy w Smoleńsku (fot. PAP/Wojciech Pacewicz) 
Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) nie zamierza wracać do sprawy katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem - informuje dziennik "Moskowskije Nowosti", powołując się na wiceprzewodniczącego MAK Olega Jermołowa.

"Nowych informacji dotyczących katastrofy pod Smoleńskiem od  komitetu nie będzie" - pisze gazeta, cytując Jermołowa. "Komitet swoje prace zakończył" - przytaczają "Moskowskije Nowosti" słowa wiceszefa MAK. Rosyjski dziennik podkreśla, że w dwa lata po katastrofie sprawa ta  nie schodzi z łamów prasy i ekranów telewizorów w Polsce, a polska opozycja wierzy, że wypadek był wynikiem spisku.

Odwołując się do raportu kierowanego przez Antoniego Macierewicza parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, "Moskowskije Nowosti" przekazują, że "neguje on presję prezydenta Lecha Kaczyńskiego i dowódcy sił powietrznych generała Andrzeja Błasika na  załogę samolotu, błędy pilotów oraz upadek maszyny podwoziem do góry".

"Dokument zawiera otwarte oskarżenia pod adresem strony rosyjskiej, w  tym o naruszenie polsko-rosyjskiej umowy z 1993 roku, która zobowiązywała Rosjan do odpowiedniego przygotowania lotniska i jego służb, a także przekazania informacji meteorologicznych" - podaje gazeta.

"Przyczyną wypadku samolotu były błędy załogi"

"Moskowskije Nowosti" przypominają, że "konkluzje przeprowadzonych wcześniej przez MAK i polską komisję rządową oficjalnych badań sprowadzają się do tego, że podstawową przyczyną wypadku samolotu były błędy i braki w wyszkoleniu załogi".

"A miesiąc temu polska Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie doszła do wniosku, że samolot (Lecha- red.) Kaczyńskiego w ogóle nie miał prawa lądować na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj" - pisze dziennik, dodając, że NIK "wskazała na błędy polskich służb państwowych i  niedostatki w przygotowaniu pilotów".

"Moskowskije Nowosti" to jedyna centralna gazeta w Rosji, która odnotowała rocznicę katastrofy smoleńskiej.

Raport MAK niepełny

10 kwiet­nia 2010 roku o godz. 8.41 pod Smo­leń­skiem roz­bił się sa­mo­lot Tu-154M, któ­rym pol­ska de­le­ga­cja państwowa leciała do  Ka­ty­nia na uro­czy­sto­ści upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na  polskich oficerach.

W ka­ta­stro­fie zgi­nę­ło 96 osób, w tym pre­zy­dent RP Lech Ka­czyń­ski i jego mał­żon­ka Maria. Wraz z parą pre­zy­denc­ką śmierć ponieśli również mi­ni­stro­wie, par­la­men­tarzyści, sze­fo­wie cen­tral­nych urzę­dów pań­stwo­wych, do­wód­cy wszyst­kich ro­dza­jów sił zbroj­nych, a także ofi­ce­ro­wie Biura Ochro­ny Rządu i  człon­ko­wie za­ło­gi Tu­po­le­wa.

W raporcie końcowym MAK obarczył winą za katastrofę stronę polską. W dokumencie nie było w ogóle mowy o winie Rosjan. Polskie władze oceniły raport MAK jako niepełny i jednostronny.

Za bezpośrednią przyczynę katastrofy MAK uznał "niepodjęcie w porę przez załogę decyzji o odejściu na lotnisko zapasowe mimo przekazania jej niejednokrotnie i we właściwym czasie informacji o faktycznych warunkach meteorologicznych na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj, które były znacznie gorsze od minimów określonych dla tego portu lotniczego; zejście bez dostrzeżenia naziemnych punktów orientacyjnych do wysokości znacznie niższej od określonej przez kierownika lotów minimalnej wysokości odejścia na drugi krąg (100 metrów) w celu przejścia na lot wizualny, a także brak należytej reakcji i wymaganych działań przy niejednokrotnym włączaniu się systemu ostrzegania przed przeszkodami TAWS, co doprowadziło do zderzenia samolotu z przeszkodami i ziemią".

Polska bez aktualnych danych aeronawigacyjnych lotniska

Według MAK w kabinie pilotów był obecny generał Błasik, a jego obecność tam aż do momentu zderzenia Tupolewa z ziemią wywierała dodatkową presję psychologiczną. Protesty strony polskiej wywołało ogłoszenie przez MAK informacji, że we krwi Błasika jakoby wykryto alkohol. MAK przekazał, że warunki atmosferyczne nie spełniały wymogów do  lądowania, o czym załoga Tu-154M była informowana. W chwili katastrofy widoczność pozioma sięgała 300-500 metrów, była mgła, a dolna granica chmur wynosiła 40-50 metrów. MAK podał też, że strona polska nie  wykonała lotów próbnych w celu skontrolowania wyposażenia lotniska oraz  zrezygnowała z usług rosyjskiego nawigatora naprowadzania.

W swoich uwagach do raportu MAK strona polska wytknęła Rosji błędy w  organizacji ruchu powietrznego na lotnisku w Smoleńsku i nieprzekazanie wielu informacji dotyczących katastrofy. Zdaniem strony polskiej do katastrofy przyczyniły się: brak decyzji o  skierowaniu samolotu na lotnisko zapasowe, brak informacji o  widzialności pionowej i spóźniona komenda odejścia. Według strony polskiej załoga Tu-154 była "błędnie informowana o właściwym położeniu na kursie i ścieżce". Pominięcie przez MAK działań kontrolera lotu Nikołaja Krasnokutskiego może - zdaniem strony polskiej - świadczyć o  chęci ukrycia niedociągnięć w procesie decyzyjnym w kierowaniu ruchem lotniczym w Rosji.

W polskim dokumencie podkreślono, że nie wszystkie rozmowy w kabinie udało się odczytać i nie rozstrzygnięto celu, w jakim generał Błasik znalazł się w kabinie. Polacy nie dostali także - jak zaznaczono, "mimo pisemnych próśb" - aktualnych danych aeronawigacyjnych lotniska.

is, PAP