Prof. Marek Żylicz, jeden z członków komisji Jerzego Millera, która badała okoliczności katastrofy smoleńskiej przyznał, że komisja działająca pod ogromnym naciskiem "na szybkie zakończenie sprawy mogła coś przeoczyć". - Zamach jako przyczyna katastrofy smoleńskiej to koncepcja absurdalna, ale ją również należy zbadać - dodał.
Prof. Żylicz zwrócił uwagę, że - choć komisja Millera przedstawiła latem 2011 roku raport podsumowujący jej ustalenia - to jednak prace komisji "zawsze można wznowić". Choćby po to aby, jak wyjaśnił były członek komisji Millera, "w gronie ekspertów" ustosunkować się do tez o zamachu jako przyczynie katastrofy smoleńskiej.
Ekspert wyjaśnił jednocześnie, że komisja Millera "nie miała prawa badać katastrofy na terenie innego państwa". W ten sposób odpowiedział na zarzuty polityków PiS zdaniem których polski rząd "oddał śledztwo Rosjanom". Prof. Żylicz przyznał jednocześnie, że "gdyby Rosjanie chcieli pójść Polakom na rękę mogliby oddać wrak i czarne skrzynki Tu-154M" (strona rosyjska tłumaczy, że wrak prezydenckiego samolotu i wydobyte z niego czarne skrzynki muszą pozostać - jako dowody w sprawie - do dyspozycji rosyjskiej prokuratury do momentu zakończenia przez nią śledztwa).
Ekspert wyjaśnił jednocześnie, że komisja Millera "nie miała prawa badać katastrofy na terenie innego państwa". W ten sposób odpowiedział na zarzuty polityków PiS zdaniem których polski rząd "oddał śledztwo Rosjanom". Prof. Żylicz przyznał jednocześnie, że "gdyby Rosjanie chcieli pójść Polakom na rękę mogliby oddać wrak i czarne skrzynki Tu-154M" (strona rosyjska tłumaczy, że wrak prezydenckiego samolotu i wydobyte z niego czarne skrzynki muszą pozostać - jako dowody w sprawie - do dyspozycji rosyjskiej prokuratury do momentu zakończenia przez nią śledztwa).
TVN24, arb