W wyniku akcji ratunkowej, rozpoczętej dopiero w sobotę, mężczyźni znaleźli się na powierzchni w o godz. 7.00 czasu lokalnego (godz. 14.00 czasu polskiego- red.). Wychodząc z tunelu, byli owinięci w koce i mieli na sobie przeciwsłoneczne okulary, chroniące ich przed światłem po długim czasie spędzonym pod ziemią. Jeden z mężczyzn miał na sobie maskę tlenową i poruszał się z trudnością. Pomagało mu dwóch ratowników. - Zadanie wykonane - powiedział prezydent Humala, który spędził noc na miejscu akcji ratunkowej.
Mężczyźni - z których najmłodszy ma 22 lata, a najstarszy 59 - przebywali pod ziemią od tygodnia, gdy częściowo zawalił się szyb w nieczynnej kopalni złota i miedzi, którą nielegalnie eksploatowali. Górnicy znajdowali się w poziomym szybie, gdzie od wyjścia oddzielała ich ściana ziemi gruba na sześć metrów, która utworzyła się po niefortunnie przeprowadzonym podziemnym wybuchu.
Już 10 kwietnia rano czasu lokalnego górnicy słyszeli odgłosy pracy ratowników, którzy próbowali przebić się przez ścianę. Kontakt z mężczyznami utrzymywano przez specjalną tubę, przez którą rozmawiał z nimi prezydent. Poinformował, że górnicy byli optymistycznie nastawieni. Właśnie przez tubę przekazywano im też napoje energetyzujące i pożywienie.
Do wypadku doszło w kopalni Cabeza de Negro w prowincji Ica, ponad 300 km na południe od Limy. W nielegalnych kopalniach w tym regionie pracuje 30 tys. osób. Peruwiański eksport opiera się głównie na przemyśle wydobywczym, a małe, nielegalne kopalnie nie należą do rzadkości. Szacuje się, że dochody z nielegalnego wydobycia sięgają nawet 2 mld dolarów rocznie. Z oficjalnych danych wynika, że w 2011 r. 52 osoby zginęły w wypadkach w peruwiańskich kopalniach.
is, PAP