Reporter TVP Info nie mógł zrealizować transmisji ze zorganizowanego w Warszawie 10 kwietnia w drugą rocznicę katastrofy smoleńskiej Marszu Pamięci, ponieważ demonstranci obrzucili go wyzwiskami. "Ty kur... czerwona", "Spier... z telewizji" - usłyszał dziennikarz, który w związku z agresywnym zachowaniem się tłumu zrezygnował z wejścia na antenę. Eurodeputowany PiS Ryszard Czarnecki zapewnia jednak, że jego partia - główny organizator marszu - nie ma z takim zachowaniem nic wspólnego i ubolewa, że wśród uczestników Marszu Pamięci "pojawili się prowokatorzy, którzy przyszli robić zadymę".
Ryszard Czarnecki zapewnia, że dziennikarza telewizji publicznej nie zaatakowali "ani zwolennicy PiS, ani ludzie, którzy chcieli oddać hołd ofiarom katastrofy smoleńskiej". - Niektóre osoby przyszły robić tam zadymę. Część osób, parę-paręnaście, co tam były, ewidentnie przyszły po to, żeby później były takie obrazki w telewizji - wyjaśnia. I dodaje, że "ludzie, którzy są w obozie władzy, którzy przewidywali, że będą wielkie demonstracje - wyraz społecznego niezadowolenia, mogli zadbać o to, żeby tam się pojawili także prowokatorzy, ludzie, którzy będą operować językiem niechęci czy agresji".
Eurodeputowany PiS zaznacza jednocześnie, że popiera tych, którzy w kulturalny sposób wyrażają opinię iż "telewizja kłamie". - Jest tak, że niektórzy dziennikarze, ramię w ramię z rządem, na temat śledztwa smoleńskiego opowiadali różne bzdury, brednie i bajki, to później nie dziwmy się, że ludzie są wściekli i wykrzykują swoją niechęć. Natomiast przekleństw nie usprawiedliwiam, bo na to oczywiście usprawiedliwienia nie ma - zaznacza.
TVN24, arb