Złośliwi twierdzą, że Krzysztof Kilian został oddelegowany do Polskiej Grupy Energetycznej, by zrobić tam porządek z ludżmi Schetyny i Pawlaka. Życzliwi dziwią się, że dopiero teraz, bo PGE to spółka pełna nierozwiązanych sprzeczności, a Kilian to mistrz godzenia wody z ogniem. Jakieś 5 km od miejsca, gdzie ma szansę powstać pierwsza polska elektrownia atomowa, po drugiej stronie Jeziora Żarnowieckiego, w Prusewie stoi dwór. Jego współwłaścicielem jest Krzysztof Kilian, od poniedziałku prezes Polskiej Grupy Energetycznej, od lat jeden z najbliższych współpracowników premiera Donalda Tuska. Kiedy tylko zapadła decyzja o nominacji, „przyjaciele” z PO zaczęli opowiadać, że teraz Kilian będzie mógł z balkonu swojego dworku doglądać budowy elektrowni, którą ma wkrótce rozpocząć PGE. Co bardziej złośliwi konstatowali, że to jego główny atut na nowym stanowisku, bo nie ma pojęcia o energetyce. Ale ludzie, którzy znają Kiliana z biznesu, twierdzą, że z pewnością sobie poradzi. – Gdyby nie szkoła, którą odebrał jako wiceprezes Polkomtelu, miałbym wątpliwości – mówi Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP. – Ale rozmawiając z nim, czuje się, że myśli jak menedżer, choć nie stracił instynktu polityka. Polityk menedżerem 54-letni Kilian większość swojego życia zawodowego poświęcił polityce i doradzaniu prezesom firm, jak poruszać się po dywanach władzy. Karierę rozpoczął w 1991 r. jako dyrektor gabinetu ministra przekształceń własnościowych Janusza Lewandowskiego, potem był dyrektorem generalnym Urzędu Rady Ministrów u Jana Krzysztofa Bieleckiego, w gabinecie Hanny Suchockiej zajął stanowisko ministra łączności. Dlaczego porzucił politykę? Jeden z byłych działaczy PO opowiada: – Był ministrem łączności, gdy pojawiły się sygnały, że ministrom z UW założono podsłuchy. Potwornie się wkurzył. Kiedy rząd Suchockiej upadł, powiedział, że ma dosyć polityki i nie chce być inwigilowany. Przez wiele lat pełnił mało znaczące funkcje w radach nadzorczych, pojawiał się też jako doradca prezesów banków. Na pierwszą biznesową linię wkroczył w 2008 r. W maju został wiceprezesem zarządu oraz dyrektorem ds. marketingu i zarządzania relacjami z klientem w Polkomtelu. I podobno szybko to on, a nie Jarosław Bauc – ówczesny prezes spółki – zaczął grać w firmie pierwsze skrzypce. Przez jednych był lubiany, inni bali się go jak diabła. Kiedy odchodził, dostał w prezencie od pracowników album z wyjazdów integracyjnych, ale po firmie krąży też anegdota o tym, jak jednemu z dyrektorów, który się z nim spierał, oznajmił, że z własnymi koncepcjami biznesowymi może iść pracować jako sekretarka. – Jeśli byłeś faworytem Kiliana, miałeś szanse dojść na najwyższy szczebel, ale jak podpadłeś, to nie było zmiłuj – opowiada o stylu zarządzania byłego szefa jeden z jego współpracowników. Wśród znajomych Kilian uchodzi za mistrza w budowaniu relacji, tak politycznych, jak biznesowych. – Pamiętam go z czasów, kiedy był ministrem. Należał do nielicznych, którzy odbierali telefony – wspomina Zbigniew Janas, były poseł UW. Ale rozwiany włos, niezbyt postawna sylwetka, zewnętrzny spokój i naturalna otwartość w kontaktach z innymi nie przeszkadzają mu sprawiać wrażenia pewnego siebie. Kiedy ma się takie cechy, trzeba być stanowczym, by nie uchodzić za miękkiego i pozwalającego sobą sterować. – Krzysztof zawsze wie, czego chce. Przy tym jak niewielu opanował umiejętność jasnego formułowania celów i zjednywania sobie sojuszników – mówi Piotr Kamiński, wieloletni pracownik Komisji Papierów Wartościowych, były wiceprezes GPW, a dziś Totalizatora Sportowego. Niektórzy twierdzą, że w ten sam sposób zjednał sobie przychylność premiera. Pan na Prusewie Pięknie odrestaurowany dwór w Prusewie otacza park z 250-letnimi dębami. Kilian lubi gościć tam artystów, utrzymuje z nimi żywe kontakty, zaprasza na plenery i kolekcjonuje ich obrazy. W dworku regularnie goszczą Anda Rottenberg, była dyrektor Zachęty, i Leon Tarasewicz, malarz i hodowca kur. Od czasu do czasu odbywają się też koncerty, bo Kilian to również miłośnik muzyki i stały bywalec filharmonii. Ma ogromną płytotekę z muzyką poważną i jazzową. – Kiedyś marzył o prywatnym radiu, w którym mógłby ją puszczać – opowiada Jarosław Sellin z PiS, też gdańszczanin, który zna się z Kilianem jeszcze z czasów podziemia. Kiedy PO była w opozycji, w Prusewie nieraz odbywały się spotkania kierownictwa partii, a Donald Tusk i jego najbliżsi współpracownicy planowali, jak odsunąć od władzy braci Kaczyńskich. Kilian należy do wąskiego grona najbliższych doradców Donalda Tuska, jeśli Jan Krzysztof Bielecki jest prawą ręką premiera, to Kilian może uchodzić za lewą. Z obecnym szefem rządu znają się jeszcze z czasów gdańskich liberałów i początków KLD. – Jest jego osobistym przyjacielem i ta ich wspólna droga trwa ponad ćwierć wieku – mówi Sellin. Kiedy w poprzedniej kadencji Tusk za podszeptem Bieleckiego zrobił wielką rewolucję w swojej kancelarii, grono doradców się zawęziło. Kilian i Bielecki pozostali najbliżej ucha premiera. To coraz mniej podoba się posłom Platformy, którzy w sejmowych kuluarach często narzekają, że premier zamknął się w oblężonej twierdzy i tam podejmuje najważniejsze decyzje. – My jesteśmy maszynkami do głosowania projektów, które wymyślają ludzie nawet nienależący do PO – skarży się jeden z wpływowych polityków PO. Kilian nie jest członkiem partii, ale bez względu na to, gdzie pracuje, drzwi kancelarii premiera są dla niego zawsze otwarte. Nie obnosi się jednak z tą znajomością, rzadko pokazuje w towarzystwie Tuska. Ta umiejętność trzymania się w cieniu z pewnością Tuskowi bardzo odpowiada, teraz jednak Kilian trafi na front i bardzo prawdopodobne, że już wkrótce znajdzie się w ogniu krytyki. Spółka rozdarta Politycy twierdzą, że Kilian ma przede wszystkim wyczyścić spółkę z ludzi, których umieścili w niej były wicepremier Grzegorz Schetyna z ministrem skarbu Aleksandrem Gradem i wiceminister Jan Bury ze swoim partyjnym szefem Waldemarem Pawlakiem. Obecny minister Mikołaj Budzanowski twierdzi, że przede wszystkim zależy mu na wymianie osób odpowiedzialnych za decyzje środowiskowe. Jego zdaniem te sprawy prowadzone były w spółce nieudolnie i blokowały inwestycje. Oczekuje także stworzenia harmonogramu rozpoczęcia budowy elektrowni jądrowej, który uwzględniałby dialog z lokalnymi społecznościami. Kilian ma także zorganizować źródła finansowania projektu, co wielu ekspertów uważa za niewykonalne. Niespełna miesiąc temu PGE przedstawiła nową strategię, z której jasno wynika – pierwsza polska elektrownia jądrowa ruszy nie wcześniej niż w 2025 r. (według wcześniejszych przymiarek miała zacząć produkować prąd już za osiem lat). Prof. Władysław Mielczarski, ekspert w dziedzinie energetyki z Politechniki Łódzkiej, uważa, że powodem opóźnienia jest brak pieniędzy. Jego zdaniem prawdopodobnie żadna elektrownia jądrowa w najbliższych latach nie powstanie, bo jej budowa to koszt ok. 50 mld zł. PGE osiąga rocznie ok. 5 mld zł zysku liczonego łącznie z amortyzacją i przed opodatkowaniem. Jeśli udałoby się namówić na kredyt jakieś bankowe konsorcjum, mogłaby liczyć góra na 15 mld zł pożyczki, a zagraniczni inwestorzy nie palą się do wykładania pieniędzy, bo wciąż nie wiadomo, jak ostatecznie będzie wyglądał w Polsce rynek energii. Podobnie niejasne jest, jak będą wyglądały tzw. derogacje, czyli dodatkowe darmowe limity emisji CO2 w Polsce do 2020 r., co wciąż stawia pod znakiem zapytania sensowność budowy instalacji do składowania tego gazu w Bełchatowie. Minister Budzanowski uważa, że czas wykreślić ze słownika inwestycji słowo „opóźnienie” i nie czekać z założonymi rękami na derogacje. Z punktu widzenia spółki są to jednak kluczowe decyzje biznesowe. Malinowski podkreśla, że PGE to spółka trudna jeszcze z jednego powodu. Ma silne związki zawodowe, które niekiedy mają sprzeczne interesy. Część związkowców to energetycy, część – górnicy. Takie połączenie wróży raczej eskalację napięcia, a restrukturyzacja w grupie daleka jest od zakończenia. Pozostaje tylko wierzyć, że polityczne talenty Kiliana pozwolą mu pogodzić ambicje polityków, roszczenia związkowców i realia ekonomii. Współpraca Joanna Jankowska
Więcej możesz przeczytać w 10/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.