Łukjanow, redaktor naczelny pisma "Rossija w Głobalnoj Politikie", przypomina, że pojednanie między Polską i Rosją rozpoczęło się w końcu poprzedniej dekady i "w sposób zauważalny uzdrowiło atmosferę" w relacjach dwustronnych. Politolog podkreśla też, że "przezwyciężenie nieufności między Rosją i Polską ma kardynalne znaczenie dla zbliżenia Rosji i Europy". "Uzmysłowienie sobie tego, że europejska polityka Rosji nie będzie skuteczna, jeśli Warszawa pozostanie pryncypialnym przeciwnikiem wszystkiego, czego autorem jest Moskwa, trzy lata temu było tym czynnikiem, który popchnął stronę rosyjską do zmian" - zauważa Łukjanow. "Premier Władimir Putin doszedł do wniosku, że lepiej wyjść Polsce naprzeciw w ważnej dla niej z emocjonalnego i moralnego punktu widzenia sprawie tragicznej przeszłości, niż przekształcać obronę stalinowskiej polityki w problem narodowego prestiżu" - podkreśla politolog.
Smoleńsk na drodze do pojednania
Łukjanow podkreśla, że "śmierć polskiej delegacji, która leciała na uroczystości żałobne do Katynia, stała się brutalnym testem dla obranego przez rządy obu krajów kursu na zbliżenie". "Kurs - ku zdziwieniu wielu - przetrwał, a nawet uległ wzmocnieniu" - konstatuje. Politolog wyraża przy tym pogląd, że "w pewnej mierze sprzyjali temu oponenci gabinetu Donalda Tuska pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego, brata zmarłego szefa państwa, którzy wyraźnie przesadzili z przekształcaniem polskiej polityki w niekończącą się mszę pogrzebową prezydenta, zabitego wiadomo przez kogo (jasne, że przez Rosjan)".
"Od 2010 roku w kontaktach rosyjsko-polskich nie było spektakularnych przełomów. Jednak - co jest o wiele ważniejsze - nie doszło też do krachu. Mimo regularnych erupcji, związanych z badaniem katastrofy i reakcjami na to w Polsce, rządom dwóch krajów udawało się znajdować wyjścia z powstających sytuacji" - podsumowuje politolog.
Dzisiaj Polska, jutro Republiki Bałtyckie? "Tam brakuje Tuska"
Politolog zastanawia się też, czy "czy Rosja jest zainteresowana tym, aby pogłębić i rozszerzyć proces historycznego pojednania, obejmując nim, na przykład, kraje bałtyckie?". "W określonym stopniu - zapewne - tak, jednak polski model jest tutaj nie do zastosowania" - konstatuje. Łukjanow wyjaśnia przy tym, że "możliwości wpływania przez kraje bałtyckie na europejską politykę są o wiele mniejsze, niż te, które ma Polska, co sprawia, że znaczenie uregulowania stosunków z nimi nie jest tak duże (jak w wypadku relacji z Polską)". Zdaniem politologa, "w krajach bałtyckich trudno jest też znaleźć rozmówcę, który, jak Donald Tusk w Polsce pięć lat temu, mógłby nie tylko zająć wyjątkowo pragmatyczne stanowisko, ale także konsekwentnie przy nim trwać".Łukjanow ocenia jednocześnie, że "w wypadku krajów bałtyckich występuje czynnik, którego nie ma w stosunkach Rosji z Polską". "O ile na kierunku polskim chodzi głównie o historyczne pretensje i żale ze strony Warszawy, o tyle w relacjach z państwami bałtyckimi bagaż świeżych fobii zgromadziła Moskwa" - wskazuje rosyjski politolog.
PAP, arb