Premier zaznaczył następnie, że fakt iż "kłamstwa na temat Smoleńska mają taką żywotność, wynika głównie z tego powodu, że zarówno on, jak i jego współpracownicy z rządu wykazywali być może nadmierną delikatność w opisywaniu tego, jak naprawdę wyglądała współpraca prezydenta Lecha Kaczyńskiego z rządem, jak wyglądało szanowanie konstytucji, kompetencji poszczególnych organów". Odnosząc się do "tezy o rozdzieleniu wizyt" w Katyniu Tusk wspominał, że "po ustaleniu, że jest wizyta premiera polskiego rządu na zaproszenie premiera rosyjskiego rządu, by wspólnie uczcić ofiary katyńskie, pojawił się także konkretny projekt drugiej wizyty". Dodał, że gotowość ówczesnego premiera Władimira Putina do przyjazdu w 2010 roku do Katynia była traktowana jako bardzo ważny gest ze strony rosyjskiej. - Problem podwójnej wizyty tak naprawdę zaczął istnieć po ogłoszeniu informacji, że możliwe będzie spotkanie Putin-Tusk w Katyniu - zaznaczył premier.
Szef rządu zapewnił, że ze strony polskiego rządu nie było żadnych nacisków na ówczesnego prezydenta Kaczyńskiego, "nie było żadnych oczekiwań związanych z jego ewentualnymi zamiarami", o których rządu nie informował. Tusk wyjaśnił, że chodzi o "ewentualne zamiary własnych obchodów uroczystości katyńskich". - Prezydent Kaczyński także nie przewidywał - nie miałem żadnego takiego sygnału ani takiej informacji - że zamierza wspólnie ze mną, z rządem, obchodzić rocznicę katyńską - dodał Tusk.
PAP, arb